wtorek, 30 grudnia 2014

Podsumowanie roku 2014!

źródło obrazka: www.headbutler.com

Cześć!

Minął kolejny rok. Dni upływały jak przelatujące, szeleszczące kartki pasjonującej lektury. Na moich papierowych przyjaciół miałam, podejrzewam, że jak większość z Was, mniej czasu niż chciałam, ale wciąż mi towarzyszą. Zawsze jedna książka zastępuje kolejną. Nie ma chwili, w której nie jestem w trakcie lektury, więc można powiedzieć, że czytam zawsze. 

Co się działo na Wydeptuję Własne Ścieżki? Gdzie wspólnie zaszliśmy? ;)

Na blogu w 2014 roku oprócz recenzji przygotowywałam wpisy z dwóch nowych cykli. Cykl cytatów spowodował, że wszystkie piękne słowa uchwycone w zapadające w pamięć zdania (ale niestety równie często z niej wypadające!) mam w jednym miejscu. Co więcej, są posegregowane i łatwo mi do nich powracać. Drugi cykl to cykl muzyczny, który jest dla mnie ciekawą formą pamiątki, bo z muzyką związane są przecież konkretne wspomnienia. Dzięki temu udało mi się stworzyć mój muzyczny kalendarz.

Czas, podobnie jak w zeszłym roku, przyznać nagrody Wydeptuję Własne Ścieżki!

 źródło obrazka: spwlodzice.pl

Z wszystkich książek, które przeczytałam w 2014 roku chciałabym polecić Wam trzy. Trzecie miejsce na mojej liście zajmuje "Folwark zwierzęcy" Georga Orwella. To klasyk, który przeczytałam w całości dopiero teraz. Po lekturze zrozumiałam, że to książka naprawdę wyjątkowa, a co najważniejsze wielowymiarowa. Znajduje się na liście "obowiązkowo do poznania".

Miejsce drugie zajmuje tomik poezji "Chwila" Wisławy Szymborskiej, który podpowiada, że w zabieganym życiu, które pędzi jakby miało ADHD, warto się zatrzymać, zwolnić i doceniać to, co się ma, a także to, czego po prostu nie dostrzegamy w swoim otoczeniu.

Miejsce pierwsze przyznaję z czystym sumieniem J.K. Rowling za "Wołanie kukułki", które przeczytałam jednym tchem. Trzymające w napięciu i wspaniale splatające się wątki powodowały, że chciałam więcej i więcej. Autorka nie zawiodła mnie. Sprostała wymaganiom i stąd nagroda! 

Ciekawa jestem jak wygląda Wasze podium!? :)

Podobnie jak w ubiegłym, w 2014 roku na blogu pojawiały się wywiady. Na moje pytania odpowiadali Marcin Mortka, Krzysztof Spadło (wywiad znalazł się również na oficjalnej stronie Autora), Renata Piątkowska, Agnieszka Gil, Marcin Pałasz, Adrian Chimiak. Przekonałam się, że to wartościowi ludzie, którzy rzeczywiście mają wiele do przekazania.

Jeśli chodzi o postanowienia noworoczne, mam już pierwsze, które zabrzmi dość banalnie: znaleźć więcej czasu na czytanie! Pojawi się też na pewno, po raz kolejny konkurs urodzinowy. Czekam na Wasze sugestie. :) 

Jak zwykle na koniec zostawiam najważniejsze. Dziękuję za Waszą obecność. Mam wrażenie, że choć tworzymy grupę, która nie przeraża wielkością, to uczymy się czegoś od siebie! Dzięki! :)

 www.tapetus.pl
P.S. Bawcie się dobrze!

Em.

niedziela, 28 grudnia 2014

Cykl muzyczny #12

 
źródło obrazka: http://zs1goworowo.pl/

Piosenka miesiąca - LemOn "Fantasmagoria"
24 listopada 2014 roku została wydana druga płyta zespołu LemOn "Scarlett". Jedna z najpiękniejszych piosenek z nowego krążka to wykonywana w języku łemkowskim "Fantasmagoria". Treść głęboka, wokal przejmujący, czyli standard grupy LemOn.  Nie czekajcie z zakupem płyty! Daję Wam gwarancję wysokiego poziomu wszystkich utworów.

www.empik.com

Odkrycie miesiąca - Ed Sheeran "Thinking Out Loud"
Odkrycie, a właściwie kolejne odkrycie z repertuaru Ed'a Sheeran. "Thinking Out Loud" to jeden z singli promujących nowy album Artysty "x". Słowa o miłości - dość proste, ale właśnie ta prostota w połączeniu z teledyskiem urzeka.


Powrót do dawnych lat - Christina Aguilera "You lost me"
Christina Aguilera to Artystka, która na swoim muzycznym koncie ma wiele przebojów. Teraz między innymi dzięki występowi z A Great Big World i wspólnie nagranej piosence "Say something" dała o sobie znać. Przypomniały mi się jej sentymentalne, a jednocześnie smutne przeboje takie jak "Hurt", a także "You lost me" - utwór pochodzący z płyty "Bionic" wydanej w 2010 roku.


Wspomnienie Artysty - Joe Cocker "You are so beautiful"  
22 grudnia 2014 roku zmarł Joe Cocker. Ten angielski piosenkarz muzyki rockowej i popowej był laureatem wielu nagród między innymi Grammy. Nagrał mnóstwo coverów, które często nie odstawały, a nawet były lepsze od oryginałów. Zapamiętam go przede wszystkim dzięki utworom: „You are so beautiful” oraz „Unchain my heart”, w których pokazał zupełnie inne, ale równie piękne - artystycznie twarze.


Em.

sobota, 27 grudnia 2014

środa, 24 grudnia 2014

Święta Bożego Narodzenia

 www.gopixpic.com

Ile Cormoran Strike zagadek rozszyfrował,
ile Colton po Niebie podróżował,

ile Bridget problemów zajadała,
ile Celia upokorzeń przeżywała,

ile szwedzkich lasów zostało wykarczowanych,
ile pięknych „Chwil” przez poetkę zostało danych,

ile na folwarku zwierząt było,
jak wielkie uczucie Hildemarę i jej rodzinę pogodziło,

ile Harold kilometrów za sobą ma,
tyle dobrych życzeń składam Wam ja! :)

Wesołych Świąt!
www.dzieciowo.pl

P.S. Podobnie jak w zeszłym roku zapytam Was, czy rozpoznaliście wszystkich książkowych bohaterów, którzy pojawili się w życzeniach? Przewinęli się oni w recenzjach mijającego roku. :)

Em.

wtorek, 23 grudnia 2014

70. "Leśna mafia. Szwedzki thriller ekologiczny"


Tytuł: "Leśna mafia. Szwedzki thriller ekologiczny"
Autor: Maciej Zaremba-Bielawski
Tytuł oryginału: „Skogen vi ärvde”
Tłumaczenie: Magdalena Wasilewska-Chmura
Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 23 października 2014
Liczba stron: 152
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-268-1355-9
Źródło okładki: www.merlin.pl

Szwecja kojarzy się z pięknymi, zielonymi krajobrazami, z pachnącymi lasami, w których jest mnóstwo roślin i śpiewających ptaków. "Leśna mafia" Macieja Zaremby-Bielawskiego pokazuje jednak, że to tylko wspomnienie, a może nierealne marzenie.

Zaremba-Bielawski pracuje w jednym z największych dzienników szwedzkich "Dagens Nyheter". Prawie wszystkie teksty, które znalazły się w książce były wcześniej publikowane właśnie we wspomnianej gazecie. Autor stawia klarowną tezę: obecnie w Szwecji lasy zostały zamienione w ściśle zaplanowane plantacje, w których rosnące drzewa są równe, jednogatunkowe i najczęściej iglaste. Zielony krajobraz zastąpiły w przerażającej liczbie karczowiska, a tytułowa leśna mafia to system, który udaje, że jest przyjazny środowisku, a tak naprawdę bezmyślnie je eksploatuje. Problem nie polega na tym, że drzewa się wycina, tylko w jaki sposób się to robi. Polityka karczowania niszczy rynek. Tylko trwale zrównoważona gospodarka leśna pozwala na rozwój, na zarobek na grubych pniach przy zachowaniu małych.
Zaremba-Bielawski opowiada również o nielegalnych powiązaniach koncernów drzewnych i administracji publicznej, która stoi za tą szokującą polityką. Warto zauważyć, że w Szwecji tylko niecałe 20% lasów to lasy państwowe.

Autor przywołuje również historie zwykłych ludzi. Hans Afeldt stoczył batalię z władzami Szwecji, by nie wycinano lasu w jego okolicy. Sprowadził się na prowincję właśnie między innymi dla naturalnego krajobrazu. Przegrał. Harald Holmberg z kolei został oskarżony o "przestępstwo przeciw środowisku", ponieważ państwo przymuszało go do wycinki lasu, a on odmówił. Paradoks? Sprzeczność? Jest takich więcej! Britta Aberg starała się o pozwolenie na budowę domku letniskowego koło działki rodziców. Władze się na to nie zgodziły argumentując, że będzie to niszczyło widok. Jednak w niedalekiej okolicy karczowiska już nie oszpecają krajobrazu.

Zaremba-Bielawski pisząc o szwedzkich lasach odwołuje się do historii, kiedy to np. trzydzieści lat temu chłopi z siekierami bronili swoich lasów przed wprowadzeniem ustawy, która miała nakazywać coroczną wycinkę drzew. Autor odwołuje się również do przeróżnych ustaw dotyczących środowiska, a także do symboliki drzewa, która jest głęboko zakorzeniona w szwedzkiej kulturze. Jak widać dziennikarz przedstawił pełny obraz sytuacji.

"Leśna mafia" Maciej Zaremby-Bielawskiego to świetna, zróżnicowana gatunkowo książka o współczesnej kondycji lasów w Szwecji. Zaskakująca i przepełniona ironią! Polecam!

"Współczesny szwedzki las bez wątpienia oznacza postęp pod względem tak bezpieczeństwa, jak i higieny. Nie murszeje tam drewno w niehigienicznym mchu, alergik może spacerować niezagrożony brzozą i konwalią. To również raj dla dzieci – nie ma obawy, że mały Wilhelm potknie się o spróchniały pniak, naje nieznanych grzybów lub zabłądzi. Najbliższa droga przebiega zwykle nie więcej niż trzysta metrów dalej. Kto szuka ciszy, też będzie rad: spokoju plantacji nie zakłóca żaden dzięcioł ni piecuszek".

Ocena: 7/10

Em.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Jan Grzegorczyk

www.lubimyczytac.pl

„Jeden dzień, jedna godzina, w której uda mu się pokonać zniechęcenie, rozpacz, niemoc ciała, nadają sens jego życiu. Pozostała mu garstka dni. Ile spośród nich będzie wygranych? Mówi się, że kto ocala jedno życie, ocala cały świat. Chciałam mu powiedzieć, że kto ocala jeden dzień, ocala całe swoje życie. Ale nie powiedziałam. To wezwanie do „heroizmu” wydało mi się patetyczne i nieprawdziwe w jego sytuacji". 

Jan Grzegorczyk "Niebo dla akrobaty"

wtorek, 16 grudnia 2014

Jan Grzegorczyk

 www.lubimyczytac.pl

"Kiedy odbieramy pacjentowi nadzieję, jesteśmy mu niepotrzebni".

Jan Grzegorczyk "Niebo dla akrobaty"

niedziela, 14 grudnia 2014

69. "Chwila"


Tytuł: "Chwila"
Autor:
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2002
Liczba stron: 52
Oprawa: twarda
ISBN: 83-240-0227-8
Źródło okładki: www.instytutksiazki.pl

Wisława Szymborska to poetka doceniana zarówno w Polsce, jak i na całym świecie. Czytałam już kilka tomików poezji tej twórczyni, ale "Chwila" zaskoczyła mnie i pozwoliła odkryć talent pisarski Szymborskiej na nowo.

"Chwila" to tomik poezji - skromny objętościowo, ale bogaty jeśli chodzi o zawartość. Szymborska pokazuje Czytelnikowi jaki świat wokół nas jest piękny, jeśli tylko zaczniemy zauważać wartościowe szczegóły życia codziennego. Zachwyca się trawą, kwiatami, niebem, budzącym się dniem. Podziwia wszystko to, czego w zabieganym, dzisiejszym życiu czasem nie dostrzegamy. "W zatrzęsieniu" mówi o przeznaczeniu każdego z nas, o tym, że powinniśmy doceniać to, kim jesteśmy. Przez opis nieba i znajdujących się na nim chmur zwraca uwagę na ulotność ludzkiego istnienia. W kilku wierszach Szymborska wraca wspomnieniami do dzieciństwa, kiedy to bała się kałuż, czy też do czasów swojej pierwszej miłości. W "Jacyś ludzie" mówi o wojnie i jej bezimiennych ofiarach. Wspomina również zamach z 11 września. Wszystkie te utwory pokazują kunszt warsztatu pisarki, która w prostych słowach tworzy magię, odzwierciedla to, co odczuwa każdy z nas.  Wszystko to, co opisuje zdarzyło się w jednej chwili – momencie, który coś zniszczył, lub coś zbudował, który pociesza albo smuci, który budzi lub uśmierca.

Chociaż każdy wiersz jest wyjątkowy, to w pamięci zapisały mi się szczególnie dwa. Pierwszy z nich to "Trzy słowa najdziwniejsze":

"Kiedy wymawiam słowo Przyszłość,
pierwsza sylaba odchodzi już do przeszłości.

Kiedy wymawiam słowo Cisza,
niszczę ją.

Kiedy wymawiam słowo Nic,
stwarzam coś, co nie mieści się w żadnym niebycie".

Ten utwór poraża prostotą, a jednocześnie budzi we mnie zdziwienie, że coś tak oczywistego można w tak piękny sposób opisać, ubrać w słowa.

Kolejny wiersz, którego nie mogę i nie chcę zapomnieć to "Wszystko" mówiący w gruncie rzeczy o nieprecyzyjności tego słowa.

"Wszystko –
słowo bezczelne i nadęte pychą.
Powinno być pisane w cudzysłowie.
Udaje, że niczego nie pomija,
że skupia, obejmuje, zawiera i ma.
A tymczasem jest tylko
strzępkiem zawieruchy".

W "Chwila" każdy wiersz zasługuje na uwagę. Autorka mówi o codzienności, opisuje chwile ludzkiego życia, które jest rozmaite – bywa piękne, ale bywa też mroczne.  Każde słowo składa się na uzupełniającą się całość. Chciałam wybrać i zapisać cytaty - myśli, które zamierzałam zapamiętać. Nie da się, ponieważ ważne zdania znajdują się w każdym wierszu. Muszę mieć "Chwilę" pod ręką, by móc do niej stale zaglądać. Szymborska to mistrzyni słowa!

Ocena: 9/10

Em.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Jan Grzegorczyk

źródło obrazka: www.lubimyczytac.pl

"Martwy nic nie zrobi, to żywych należy się bać".

Jan Grzegorczyk "Niebo dla akrobaty"

sobota, 6 grudnia 2014

68. "Niebo dla akrobaty"


Tytuł: "Niebo dla akrobaty"
Autor:
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2006
Liczba stron: 273
Oprawa: miękka
ISBN: 83-240-0658-3
Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl

"Niebo dla akrobaty" Jana Grzegorczyka składa się z 10 opowiadań, które łączy motyw śmierci. Mimo, że przedstawione historie często kończą się w ten sam sposób - śmiercią, są nieprzewidywalne i znacząco różnią się od siebie. Natomiast dylematy towarzyszące wciąż żywym pozostają podobne: "Co będzie dalej?", "Jak żyć?", "Co teraz?".

"Szympans i czarownica" to historia matki, która straciła całą stabilizację życiową. Przeżyła największą tragedię jakiej może doświadczyć rodzic. Zmarł jej kochany synek Arek. To jednak nie wszystko. Po śmierci dziecka mąż obarcza kobietę winą za obranie nieskutecznego sposobu leczenia. Została całkowicie sama ze swoim nieszczęściem, cierpieniem i bolesnym żalem. Po śmierci chłopca kobieta pragnie odszyfrować tajemnicę synka. Chce odczytać zapisany na komputerze plik, który został przez Arka zakodowany. Pragnie niejako odebrać list z nieba, który jeszcze na ziemi napisał jej synek. Bardzo wzruszająca opowieść o rozterkach matki, która straciła kogoś najcenniejszego.

"Piszę Wam stąd, gdzie teraz jestem, bo czy odległość, przestrzeń, inny wymiar sprawia, że coś przestaje istnieć? Nie trzeba widzieć, dotykać, by coś było. To jest. Tak jak Wy jesteście z sobą, nawet kiedy jedno jest w pracy, 
a drugie w domu".

Kolejne opowiadanie, które mnie poruszyło to "Przeprowadzka". Dawni znajomi spotykają się w niecodziennej sytuacji. Kobieta chce zamienić mieszkanie na mniejsze, a mężczyzna, który był kiedyś jej partnerem, chce mieszkać w bardziej przestronnym miejscu niż dotychczas. Przez wszystkie lata, które spędzili osobno, zakładając, trochę przypadkowo, własne rodziny, wiele się zmieniło. Kobieta ma niepełnosprawne dziecko, a jej drugi syn – Rafał, po ciężkiej chorobie nowotworowej zmarł. W mieszkaniu są ślady Rafała – jego pokój, jego rzeczy. Pojawiają się dylematy, co nowy lokator z tym otoczeniem, z tą historią zrobi. Czy uszanuje to, co wyjawiła mu właścicielka? Wszystko w tym opowiadaniu jest zagadkowe – związki międzyludzkie oraz samo zakończenie. Historie są niedopowiedziane, niedokończone, przez co zmuszają Czytelnika do refleksji.

"Powrót syna marnotrawnego" to z kolei opowieść o kobiecie pracującej w hospicjum, o tym jak z jej perspektywy wygląda obcowanie z umierającymi. Do śmierci nie można się przyzwyczaić. Każda jest bolesna. Kobieta pomagała pacjentom przejść na drugą stronę towarzysząc im, będąc przy nich, leżąc obok na szpitalnym łóżku. Bała się, że śmierć ją naznaczyła, że widać, że jest blisko niej. Musiała jakoś odreagowywać. Zaczęła malować. W ten oto sposób każda śmierć stała się kwiatem na płótnie. To opowiadanie o ogromnym poświęceniu i trosce o drugiego człowieka.

"21:37" opowiada o umierającym mężczyźnie, który za wszelką cenę chce wyremontować dom, by jego dorosłe dzieci mogły w nim zamieszkać. Nazywają go Totolotek, bo często gra na loterii. Jak to przy remoncie bywa, koszty zawsze wychodzą większe niż się zaplanowało. Tak się stało i tym razem, ale dobrzy ludzie za plecami mężczyzny pomagają mu finansowo, by zdążył zrealizować swój ziemski cel. Jest to opowiadanie o bezinteresowności ludzkiej.

"Niebo dla akrobaty" to książka o śmierci, o tym w jaki sposób dotyka nie tylko umierającego, ale również jego bliskich. Pokazuje jak wiele zmarli zostawiają po sobie na ziemi: zapiski, nagrania, różne przedmioty; ale przede wszystkim wspomnienia, które sprawiają, że wciąż są żywi.

Śmierć w "Niebo dla akrobaty" jest obecna na każdym kroku – niektórych już zabrała, do innych zbliża się, a na kolejnych czeka. Jan Grzegorczyk pomaga Czytelnikom spojrzeć na nią jak na coś naturalnego, jak na coś, co jest wpisane w życie ludzkie.

"Chorzy i zdrowi niesiemy w sobie śmierć".

Warto przeczytać tę książkę. Skłania do refleksji nad jakością życia i wywiera nacisk na załatwienie wszystkich niedokończonych spraw.

Ocena: 7/10

Em.

niedziela, 30 listopada 2014

Cykl muzyczny #10

źródło obrazka: http://zs1goworowo.pl/

Piosenka miesiąca - Magic "Rude"
"Rude" to debiutancki singiel zespołu Magic. Historia opowiedziana przez grającą muzykę reggae grupę, przedstawia sytuację mężczyzny, który ubiega się o rękę dziewczyny, ale jej ojciec nie zgadza się na ich związek. Trochę banalna historia, ale osadzona w odpowiadającym mi klimacie muzycznym. Oglądając teledysk mam wrażenie, że wyszedł dość zabawnie, ale czy taki był cel? ;)

Odkrycie miesiąca - Ania Iwanek, Pati Sokół (feat. Piotr Cugowski) "Miasto"
"Miasto" to utwór, który został nagrany do filmu Jana Komasy "Miasto 44". I to właśnie dlatego piosenka jest przejmująca. Tekst jest o miłości, niby nie skomplikowany, ale historia, która dzieje się niejako tuż za bohaterami sprawia, że ten utwór jest naprawdę wyjątkowy.


Powrót do dawnych lat - Dido "Life for rent"
"Life for rent" to piosenka z trzeciego albumu solowego brytyjskiej wokalistki Dido. Krążek został wydany w 2003 roku. Piosenka "Life for rest" wciąż jest aktualna. Opowiada o poszukiwaniu własnego miejsca na świecie.


Wspomnienie Artysty - Freddie Mercury "Living on my own"
24 listopada 1991 roku zmarł Freddie Mercury - Artysta, którego znają wszystkie pokolenia. Nie będę wymieniać największych przebojów Queen, bo zabrakłoby na nie miejsca. No cóż... Wielcy Artyści często odchodzą zbyt wcześnie... Freddie Mercury powiedział kiedyś: "Możesz być kochany przez wszystkich, ale mimo to być bardzo samotnym."


Em.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Éric-Emmanuel Schmitt

źródło obrazka: www.lubimyczytac.pl

"Wiesz, córeczko, że te akordy wydobywają się z organów, kiedy pan ubrany jak pingwin i pani przebrana za bezę idą w stronę ołtarza, gdzie zaraz połączy ich ksiądz? (...) To taka ironiczna melodyjka poprzedzająca każdą katastrofę".

Éric-Emmanuel Schmitt"Tektonika uczuć"

sobota, 22 listopada 2014

67. "Niebo istnieje... Naprawdę!"


Tytuł: "Niebo istnieje... Naprawdę!”
Autor: Todd Burpo, Lynn Vincent
Tytuł oryginału: "Heaven is for Real"
Tłumaczenie: Olga Pieńkowska-Kordeczka
Wydawnictwo: Rafael
Data wydania: 2011
Liczba stron: 192
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-7569-258-7
Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl

Rodzina Burpo zmaga się z pasmem nieszczęść. Najpierw pastor kościoła metodystów – Todd, miał podejrzenie raka, następnie dały o sobie znać problemy finansowe, a wszystko zaczęło się już całkiem sypać, gdy okazało się, że Colton, najmłodszy syn Todda i Sonji, zachorował. Dopiero po kilku miesiącach od operacji woreczka robaczkowego wyszło na jaw, że ta choroba okazała się piękną przygodą dziecka, które odbyło podróż do Nieba i to dosłownie. Prawie czteroletni chłopiec oznajmił bowiem rodzicom, że podczas zabiegu opuścił swoje ciało i nie dość, że obserwował, co działo się podczas operacji, to sam Bóg oprowadzał go po Niebie. I choć śmierć ziemska Coltona trwała tylko trzy minuty, wrócił z przeświadczeniem, że Jezus kocha wszystkich ludzi.

Colton Burpo przeżył śmierć kliniczną. Jak to dziecko, nie zdawał sobie sprawy z tego, że spotkało go coś niezwykłego. Dopiero po pewnym czasie mówi rodzicom, jak gdyby nigdy nic, że był w Niebie. Rodzice starają się subtelnie podpytywać chłopca, co konkretnie widział. Gdy Colton opowiada o członkach rodziny, których spotkał w niebie, a o których istnieniu nie wiedział, rodzice zaczynają wierzyć mu. Co więcej, chłopiec opowiadając o Niebie opisuje obrazy, które pojawiają się w Biblii. Rodzice rozpoznają je i nabierają przekonania, że ich syn mówi o tym, co naprawdę zobaczył. Colton z charakterystyczną dla dzieci prostotą opisywał wszystko, co widział, jakby Niebo było zupełnie normalnym miejscem – kolejnym do którego dotarł.

Jestem osobą wierzącą. Biorąc do ręki „Niebo istnieje... Naprawdę!” myślałam, że poznam świadectwo osoby, która przeżyła coś niezwykłego. Co prawda powstało wiele książek, które przedstawiają opowieści osób, które znalazły się w zawieszeniu między życiem a śmiercią, jednak omawiana pozycja przekonuje bardziej. Myślę, że jest to spowodowane tym, że ukazane zostały przeżycia dziecka i że to właśnie z perspektywy czterolatka dowiadujemy się jak „tam” jest.

Uważam, że zamieszczenie wywiadów z reżyserem, scenarzystą, aktorami i innymi osobami, które współtworzyły film oparty na książce o Coltonie, było pomyłką. Wydaje mi się to całkowicie zbędne, wręcz zakłóca odbiór książki – pięknej o wyjątkowym świadectwie.

Rodzina Burpo to bardzo religijni ludzie. Chociaż mają chwile zwątpienia, to ich wiara zawsze wygrywa z niepewnością i obawami. Dają przykład, że kontakt z Bogiem daje ogromną siłę.

Ocena: 6/10

Em.

środa, 12 listopada 2014

Allfred de Musset

 
źródło obrazka: naukawpolsce.pap.pl

"Wszyscy mężczyźni są kłamcy, zmiennicy, fałszywi, paple, obłudnicy, pyszałki lub tchórze, nędzni i zmysłowi; wszystkie kobiety są przewrotne, wyrachowane, próżne, ciekawe i zepsute; świat jest kałużą bez dna, gdzie czołgają się najpotworniejsze płazy, przewalając się w błocie ale jest na świecie jedna rzecz święta i wzniosła: zespolenie tych dwojga tak szpetnych i ułomnych istot. Kto kocha, często doznaje zawodu, często cierpi i jest nieszczęśliwy, ale kocha; i kiedy znajdzie się na krawędzi grobu, obraca się, aby spojrzeć wstecz i powiada: "Często cierpiałem, myliłem się niekiedy, ale kochałem. To ja żyłem, a nie sztuczna istota wylęgła z mej pychy i nudy".

Alfred de Musset, przekład Tadeusz Boy-Żeleński

niedziela, 9 listopada 2014

66. "Matka odchodzi"


Tytuł: "Matka odchodzi" 
Autor:
 
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie 
Data wydania: 2000
Liczba stron: 135
Oprawa: twarda
ISBN: 8370237355

Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl

"Matka odchodzi" to książka, w której Tadeusz Różewicz oddaje hołd zmarłej matce. Ukazuje łączącą ich relację. Opisuje wspólne spotkania, niepokojące ich troski. Zwraca uwagę na szczegóły. Wspomina słowa matki, które padły w dzieciństwie. Kobieta zdenerwowana złym zachowaniem synów powiedziała, że pójdzie i nie wróci. Tadeusz zwierza się, że naprawdę bał się tych słów. Zapamiętał je na zawsze. Różewicz dzieli się z Czytelnikiem zarówno prozaicznymi myślami jak również troskami - tymi rodzinnymi, a także twórczymi. Opisuje heroiczną walkę o zdrowie ukochanej matki.

"Moje chore, biedne dziecko. (...) Widzę, jak się ona męczy i powinienem jej życzyć śmierci. A tak pragnę, by jeszcze żyła, żebym mógł wyżebrać chociaż pół roku jeszcze; żebym mógł na nią czasem popatrzeć. Czy to jest egoizm – nie, przecież można tak kochać... niech się męczy strasznie, ale niech oddycha, niech ma otwarte oczy, niech patrzy, niech mówi – jeszcze trochę ciepła w tym biednym, pokrajanym, zmaltretowanym ludzkim ciele".

Różewicz w książce zamieścił tekst matki "Wieś mojego dzieciństwa", w którym kobieta opisuje jak przebiegało jej życie, gdy była młodą dziewczyną. Dzięki temu poznajemy ją nieco bliżej. W książce znajdują się również teksty Janusza i Stanisława - braci Tadeusza Różewicza. Teksty pochodzące z różnych okresów okraszone są zdjęciami rodziców poety oraz jego rodzeństw, co również powoduje, że nasza relacja zacieśnia się.

Forma książki jest bardzo zróżnicowana. Oprócz wspomnianych tekstów członków rodziny poety w książce znajduje się przede wszystkim szereg wierszy, w których Różewicz nawiązuje do więzi łączącej go z matką. Pojawiają się również teksty pisane w formie dziennika. Podczas jego lektury doszłam do wniosku, że czasem najprostsze słowa są najbardziej bolesne. Różewicz opisuje pobyt matki w szpitalu, poszczególne stadia choroby, aż do śmierci.

"Przejście na fotel jest już podróżą. Podniesienie się wyżej na poduszki jest przygodą; długie przygotowanie jak do podróży".

Różewicz pisze również o swojej wierze, a raczej jej braku oraz cierpieniach związanych np. ze śmiercią brata zamordowanego przez gestapo.

Książkę otwiera zdjęcie portretowe matki, pod którym widnieje tekst "Oczy matki spoczywają na mnie". I te właśnie słowa znajdują potwierdzenie na każdej stronie książki. Różewicz wielokrotnie zwraca się bezpośrednio do swojej matki, której się zwierza, za coś dziękuje, coś pragnie jej przypomnieć. Poprzez pominięcie Czytelnika ich rozmowa jest chwilami bardzo intymna. Różewicz podkreśla, że po śmierci matki nie przestał z nią rozmawiać, że nadal pielęgnuje ich miłość.

"Stasiu powiedział: „Chciałbym, żeby matka umarła”. Nie mogę się zdobyć, żeby za nim powtórzyć to życzenie – najlepsze, jakie może być dla Niej".

Tadeusz Różewicz opisuje uczucia, które towarzyszą każdemu człowiekowi, który utracił kogoś bliskiego, który chce choć o chwilę przedłużyć życie ukochanej osoby, który jest zachłanny na każdą sekundę jej życia, a i tak tych wspólnych chwil zawsze będzie zbyt mało. Jednocześnie ukazuje, że jest tylko człowiekiem, który czasami po prostu nie może już dłużej znieść napięcia, a wyprowadzić go z równowagi może zwykła, brzęcząca koło ucha mucha. Nawet po wielu latach od śmierci matki ból wynikający ze straty wciąż jest ogromny. Tadeusz Różewicz za opisywany tomik otrzymał nagrodę NIKE 2000. Jest piękny, naładowany emocjami i czystą miłością do matki.

"To, co w naszym domu było najdroższe i najpiękniejsze, to Mama".

Ocena: 7/10

Em.

wtorek, 4 listopada 2014

Éric-Emmanuel Schmitt

źródło obrazka: www.lubimyczytac.pl

"Kto jest dobry? Kto zły? Nie ma ludzi dobrych i złych, są tylko złe albo dobre uczynki. I ludzie, którzy miotają się między nimi".

piątek, 31 października 2014

Cykl muzyczny #10

 
źródło obrazka: http://zs1goworowo.pl/

Piosenka miesiąca - Sia "Chandelier"
Sia z utworem "Chandelier" królowała na mojej październikowej playliście. Nie miała konkurencji. Na pierwszy rzut oka tekst był dla mnie zwyczajny. Natomiast po wsłuchaniu się i rozważeniu usłyszanych słów okazuje się, że ma ważne przesłanie dla osób, które zmagają się z nałogiem. Teledysk przepiękny! Talent, a nie fajerwerki techniczne robi furorę!


Odkrycie miesiąca - Sam Smith "Stay with me"
Sam Smith to pseudonim artystyczny brytyjskiego wokalisty. Piosenkarz znany z duetu z Naughty Boyem, teraz zachwyca własnymi utworami. Najpierw "I'm not the only one", a następnie "Stay with me" - melodie, które znają wszyscy. Głos tego bardzo młodego, dwudziestodwuletniego Artysty zapada w pamięć. Mam wrażenie, że to dopiero początek jego wieloletniej kariery.


Rozczarowanie - Taylor Swift "Shake it off"
Zacznę od tego, że nie przepadam za twórczością Taylor Swift. Nie przekonują mnie jej wykonania. W tym przypadku jest podobnie. Ta piosenka jest po prostu słabiutka... Oszczędzę Wam tym razem teledysku.

Powrót do dawnych lat - Oh Laura! "Release me"
"Release me" to utwór o dość niespotykanej historii. Powstał na potrzeby reklamy. Dopiero potem ułożono i dograno resztę. Piosenka o uwolnieniu z wszelkich ograniczeń. Szwecki zespół zdobył Bursztynowego Słowika na Międzynarodowym Sopot Festival w 2008 roku za opisywany utwór.


Wspomnienie Artysty - Andrzej Zaucha "Byłaś serca biciem"
Andrzej Zaucha to polski wokalista jazzowy. Był także saksofonistą altowym oraz perkusistą. Prostota podania, a jednocześnie głębia przekazu jego piosenek zawsze mnie porusza. W październiku minęło 13 lat od jego tragicznej śmierci.


Em.

wtorek, 21 października 2014

Éric-Emmanuel Schmitt

 www.tapetus.pl

"Człowiek jest tak cudownie skonstruowany, że zawsze zrzuca winę na innych. 
Albo przynajmniej wynajduje sobie okoliczności łagodzące"

niedziela, 19 października 2014

65. "Tektonika uczuć"


Tytuł: "Tektonika uczuć" 
Autor:
Tytuł oryginału: "La tectonique des sentiments"
 
Tłumaczenie: Barbara Grzegorzewska  
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2008
Liczba stron: 147
Oprawa: twarda
ISBN: 9788324010349
 
Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl

Na pierwszy rzut oka Diane i Richard tworzą zakochaną parę. Planują wkrótce się pobrać. Jednak żadne z nich nie chce odkryć swoich kart przed drugim. Nikt nie chce powiedzieć wprost, co go niepokoi, o czym nie może przestać myśleć. Jak każdą parę dręczą ich wątpliwości. Diane myśli, że związek z Richardem nie jest już taki jak kiedyś, że uczucie częściowo wygasło. Zauważyła, że Richard nie tęskni za nią, że już nie cieszy się tak jak dawniej z ich spotkań, że nie zabiega o nie. Kobieta zamiast szczerze porozmawiać, postanawia sprawdzić swojego ukochanego. Skłamie mówiąc, że jej uczucia trochę zbladły. Jak zareaguje Richard? Jak potoczą się losy zakochanych? Do czego posunie się rozczarowana Diane? Czy ta miłość ma szansę przetrwać?

Éric-Emmanuel Schmitt jak zwykle używa niebywale interesujących porównań. Tektonika uczuć (tytuł książki), to słowa, którymi opisuje miłość. Uczucia, tak jak płyty tektoniczne przemieszczają się, zderzają ze sobą wywołując mniejsze lub większe emocjonalne zawirowania, które wystawiają związki na próbę.

To mogłaby być zwykła, banalna, sto razy grana opowieść o miłości, ale już sam opis książki jest doskonały i świetnie obrazuje pełną sprzeczności całość. Schmitt pokazał klasę. Świetnie opisał intrygę, która zaskakuje. Autor wodzi Czytelnika za nos. Oszukuje go - prowadzi na boczny tor i ciągle sprawia, że odbiorca nie spodziewa się kolejnych zdarzeń.

Język - jak to u Schmitta, nie jest zbyt wyrafinowany. Prostota stylu to zaleta tej pozycji, bo tu nie chodzi o wyszukane słowa, ale o opis uczuć, które same w sobie są wyjątkowe. Dodatkowo, forma – dramat, daje Czytelnikowi ogromne pole do interpretacyjnego manewru.

Jak się okazuje, miłość i nienawiść dzieli cieniutka linia. Miłość to nieustanna gra, której przegrana jest skrajnie bolesna.

"Kiedy kobietę trzyma przy życiu czyjaś miłość, i nagle ta miłość zostaje jej odebrana, żeby nie umrzeć, musi zamienić to uczycie na inne, równie silne: nienawiść".

Ocena: 8/10

Em.

wtorek, 14 października 2014

64. "Dziennik Bridget Jones"

 

Tytuł: "Dziennik Bridget Jones" 
Autor: Helen Fielding
Tytuł oryginału: "Bridget Jones' Diary"
 
Tłumaczenie: Zuzanna Naczyńska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2001
Liczba stron: 236
Oprawa: miękka
ISBN: 83-7298-036-5  

Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl

Bridget Jones to trzydziestoletnia singielka, której wszyscy wokół przypominają, że jeszcze nie znalazła swojej drugiej połówki, a zegar biologiczny tyka. Przez te wieczne aluzje do samotności kobiety, wszystkie spotkania rodzinne stają się udręką. Prawdziwą męką dla niej jest również zmaganie się z wahającą się nieustannie wagą, która wydaje się robić co chce. Bridget może i jest sama, ale nie samotna, choć brak mężczyzny przy jej boku jej doskwiera. Kobieta należy do zgranej paczki przyjaciół, w której każdy jest inny, a razem tworzą pełną paletę osobowości – feministka Sharon, mająca wieczne problemy z partnerem Jude i gej Tom. Ich problemy są dość codzienne, często związane z ich partnerami. Czy Bridget uda się w końcu ułożyć sobie życie? Ile razy źle ulokuje swoje uczucia zanim odnajdzie tego, który na nią zasługuje?

"Dziennik Bridget Jones" nie jest literackim arcydziełem, choć dobrze się go czyta. Nie można się zachwycać ani oryginalnością treści, ani pomysłowością formy, a jednak ta książka ma w sobie nieodkryte "coś" co powoduje, że niczym lep przyciąga od lat moli książkowych. Ciekawe jest to, że problemy Bridget w mniejszym bądź większym stopniu spotykają każdą dorastającą dziewczynę, kobietę, a w niektórych przypadkach dotyczą także zachowań mężczyzn. Bo kto z nas nie robił postanowień noworocznych, których wypełnienie przesuwał w nieskończoność? Kto z nas chociaż raz nie przesuwał wykonania jakiejś czynność w wiecznie oddalające się i niedoścignione jutro? Czasami, gdy czytałam o naprawdę błahych problemach Bridget, które rosły do wielkich rozmiarów, uśmiech pojawiał się na mojej twarzy, bo zauważałam pewne podobieństwa do prawdziwego życia.

"Dziennik Bridget Jones" to książka, od której nie można oczekiwać wybitnie mądrych treści. To pozycja - ot taka, która poprawi humor, która ukaże przyziemne, prawie że bezrefleksyjne życie głównej bohaterki. Po jej przeczytaniu dochodzę do wniosku, że w mojej „czytelniczej praktyce” oceniam książki jakby nie miały one konkurentek, były jedynymi. Książek nie można porównywać. To nie ma sensu. Można je oceniać jako osobne byty. Jeżeli już, to porównywać można pozycje jednego autora. Można analizować jak zmieniał się jego warsztat. Na nasz stosunek do lektury wpływa również to w jakim momencie dana książka do nas trafia i czego w danej chwili od niej oczekujemy.

"Dziennik Bridget Jones" Helen Fielding opowiada o Bridget, ale również o wielu innych kobietach, które w głównej bohaterce jeśli nie w pełni, to przynajmniej częściowo odnajdą siebie!

P.S. Która z Was nie miała kiedyś problemów z rajstopami? :)

Ocena: 7/10

Em.

środa, 8 października 2014

Éric-Emmanuel Schmitt

www.tapetus.pl

"Jeżeli to, co mówisz, nie jest piękniejsze od ciszy, lepiej milcz".
 

niedziela, 5 października 2014

63. "Zapasy z życiem"


Tytuł: "Zapasy z życiem" 
Autor:
Tytuł oryginału: "Le sumo qui ne pouvait pas grossir"

Tłumaczenie: Agata Sylwestrzak-Wszelaki
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 28 czerwca 2010
Liczba stron: 74
Oprawa: twarda
ISBN: 9788324013845
Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl


"Zapasy z życiem" to moje kolejne spotkanie z twórczością francuskiego autora Erica Emmanuela Schmitta. Czy było udane?

Jun, to chłopak chudy do tego stopnia, że twierdzi, że brakuje mu trzeciego wymiaru - wypukłości. Sprzedaje na ulicznym stoisku rzeczy, których nigdy sam nie chciałby kupić. Denerwuje go przechodzący regularnie obok jego stoiska Shomintsu, mistrz sumo, który mówi chłopakowi, że widzi w nim grubego gościa. Jun czuje się upokorzony, widząc jasno, że mężczyzna z niego kpi, a los wystarczająco go już doświadczył – ojciec popełnił samobójstwo, a matka zawsze przejmowała się bardziej obcymi niż swoim własnym synem.

Los chłopca poprawia się, gdy przyjmuje zaproszenie, jak się okazuje mającego dobre zamiary Shomintsu, na oglądanie zawodów sumo. I choć nigdy by w to nie uwierzył, coś go w tym sporcie urzekło, choć kiedyś śmiał się z tłuściochów wypychających się poza matę. Zaczął trenować pod okiem najlepszych i starał się dojść do perfekcji. Jednak to długa i żmudna droga. Nie mógł za nic przytyć, co w tym sporcie wydaje się konieczne. Mistrz sumo pokazuje jednak chłopakowi, że wszelkie blokady wykreowane przez strach, obawę, że czemuś nie podołamy naprawdę działają. Należy się ich pozbyć i iść prosto do celu. Czy chłopakowi się to uda? Czy spotkanie na swojej drodze Shomitsu coś zmieni? Czy Jun poczuje się kiedyś prawdziwie i w przenośni „grubym gościem”?

"Zapasy z życiem" to niewielka objętościowo pozycja z wyraźnie zarysowanym przesłaniem – bardzo wartościowym aczkolwiek dość oczywistym. Jednak moim zarzutem jest to, że przeszłam niejako obok tej historii, że nie jest ona dobrze osadzona i niestety dość przewidywalna, chwilami nawet banalna.

Bardzo podobał mi się natomiast pomysł na korespondencję matki Juna do syna. Nie było by w tym może i nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że kobieta była analfabetką. Moment, w którym Jun decyduje się "odczytać" listy matki jest wzruszający i jestem pewna, że tym sformułowaniem nie przesadziłam.

Pomysł na tytuł i okładkę dający do myślenia, niejako gruntujący przesłanie książki. Mówi, że dopóki walczysz, jesteś w grze i możesz być zwycięzcą, a jednocześnie podkreśla wagę umysłu.

"Celem nie jest koniec drogi, tylko posuwanie się naprzód".

Ocena: 5/10

Em.

wtorek, 30 września 2014

Cykl muzyczny #9


źródło obrazka: http://zs1goworowo.pl/

Piosenka miesiąca - Green Day "Wake Me Up When September Ends"
"Wake me up when September ends" to piosenka, która ma już 10 lat. Kojarzy mi się z moją, nastoletnią fascynacją zespołem Green Day i naprawdę, zwłaszcza w okresie letnio-jesiennym, jest obowiązkową pozycją na mojej playliście!



Odkrycie miesiąca - John Legend "All of Me"
Aż się dziwię, że jeszcze nie miałam styczności z twórczością Johna Legend! Właśnie odkryłam świetną piosenkę tego Artysty i myślę, że w tym momencie zaczęła się moja długa przygoda z jego muzyką! Lubię charakterystyczne głosy! :)


Rozczarowanie - Ania Wyszkoni "Biegnij przed siebie"
Największym problemem dla mnie jest rozróżnienie piosenek Anny Wyszkoni - wydają mi się bardzo podobne. "Biegnij przed siebie" to kolejny utwór, jakich wiele...



Powrót do dawnych lat - Elvis Presley "Can't help falling in love"
Utwór "Can't help falling in love" Elvisa Presley zna każdy. Powstał w 1961 roku. Śpiewają ten przebój wszystkie pokolenia. To utwór nieśmiertelny, a dzięki niemu Elvis też taki się stał!


Wspomnienie Artysty - Dżem "Do kołyski"
W 2014 roku mija 20 lat od śmierci Ryszarda Riedel. Czasy, w których tworzył ten Artysta pokazują, że kiedyś najbardziej liczył się przejmujący tekst i przeszywająca muzyka, a nie jak teraz - łatwa, wpadająca w ucho melodia oraz banalny tekst. "Do kołyski" to jedna z moich ulubionych piosenek Dżemu.
 

Em.

środa, 24 września 2014

62. "Wołanie kukułki"


Tytuł: "Wołanie kukułki"   
Autor:  
Tytuł oryginału: "The cuckoo's calling" 
Tłumaczenie: Anna Gralak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie 
Data wydania: 4 grudnia 2013
Liczba stron: 452 
Oprawa: miękka
ISBN: 9788327150738
 
Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl

Lula Landry, światowej sławy modelka, zostaje znaleziona na chodniku pod balkonem swojego mieszkania. Dla organów ścigania – sprawa jest prosta – modelka popełniła samobójstwo. Ale czy na pewno? By rozwikłać tę zagadkę, do mającego kłopoty finansowe detektywa Cormorana Strike, zgłasza się brat topmodelki – John Bristow, który nie może uwierzyć w teorię policji. Akurat wtedy, gdy Strike dostaje nowe zlecenie, życie wali mu się na głowę. Z drugiej strony rozwiązanie zagadki śmierci Luli to dla detektywa ogromna szansa – możliwość wyjścia z długów (rodzina Bristow to tak zwane grube ryby), a także rozsławienia agencji, ponieważ o sprawie Luli można przeczytać w każdym brukowcu.

Strike to weteran wojenny, który stracił nogę podczas służby w Afganistanie. Nie jest przystojnym mężczyzną. Jednak jego umysł, w przeciwieństwie do ciała, nie ma żadnej skazy. Dlatego też tak szybko zyskuje sympatię Czytelnika. Cormoran łączy fakty, dedukuje, analizuje wszystko na wiele sposobów. Pomaga mu w tym Robin, dziewczyna przysłana przez Tymczasowe Rozwiązania, która bardzo chciałaby zostać w agencji na dłużej. Oboje tworzą zgrany duet: ona – uporządkowana i niezwykle ambitna oraz  on - roztrzepany, a jednocześnie nad wyraz inteligentny detektyw, dla którego detal to skarb. Robin wykazuje się również taktem i przyzwoitością, szanując prywatność Strika, którego wszyscy oceniają przez pryzmat światowej sławy ojca, bezwstydnie wypytując o przeszłość.
Czy i tym razem Cormoran, tropiąc po londyńskich ścieżkach, rozszyfruje zagadkę? Czy wśród tak licznych potencjalnych morderców, od reżysera począwszy a zakończywszy na psychicznie chorej koleżance Luli – Strike znajdzie zabójcę modelki? Jaki był motyw? Czy pieniądze i zawiść? A może zazdrość, czy poczucie niesprawiedliwości? Co sprawiło, że ktoś zdecydował się pchnąć kobietę z balkonu i zabić? A może zabójstwo Luli to tylko wymysł jej brata?

W "Wołaniu kukułki" nie ma żadnych przestojów. Cały czas coś się dzieje, nawet wtedy, gdy śledztwo stoi w miejscu. Podobały mi się opisy porządkowania zgromadzonych informacji w biurze. Jestem pod wrażaniem samych rozmów, sposobu przesłuchiwania osób, które mogły się przyczynić do morderstwa Luli. Niby każda powinna być podobna, bo sprawa dotyczy tego samego śledztwa, ale dzięki przebiegłości i drobiazgowości Strika była inna, odkrywała coś nowego.
Wątki poboczne, takie jak życie prywatne detektywa czy też Robin, w ogóle nie rozpraszają uwagi Czytelnika, który wciąż myśli o jednym – "Co będzie dalej?", "Jak to się skończy?". Prawdę mówiąc, wspomniane historie tylko urozmaicają tę wiodącą.

Niezaprzeczalnym atutem "Wołania kukułki" jest fakt, że Czytelnik zostaje wciągnięty w akcję i nie może i nie chce się tego uczucia pozbyć. Brnie, idzie, biegnie i pędzi – im bliżej do końca tym bardziej przyspiesza, nie mogąc doczekać się rozwiązania. Pierwszy raz zostałam tak zaangażowana, że nie tylko w głowie, ale także na papierze stworzyłam listę potencjalnych sprawców morderstwa i z upływem lektury dopisywałam i skreślałam kolejnych. Kto się nim okazał? Oczywiście tego nie zdradzę, ale mimo, że przez chwilę podejrzewałam sprawcę, dałam się omamić pozorom. Dobrze, że Strike nie dał się zgubić.

Podobało mi się również to, że detektyw nie odkrywa przed Czytelnikiem wszystkich kart. My, odbiorcy, tak samo jak Robin w kluczowym momencie dostajemy jedynie wskazówkę, z której wyciągniemy właściwe wnioski, bądź okaże się dla nas nic nie znaczącą. A monolog Strike, w którym zbiera on wszystkie małe i większe ślady w jeden przebieg sprawy – zaplanowany i napisany – perfekcyjnie!

"Wołanie kukułki" to powieść, którą jak się początkowo wydawało napisał nikomu nieznany - Robert Galbraith. Z czasem, po dochodzeniu dziennikarskim, okazało się jednak, że za tym pseudonimem ukrywa się J. K. Rowling, znana przede wszystkim z wymyślenia historii o Harrym Potterze. Po "Trafnym wyborze", "Wołanie kukułki" to kolejna książka tej autorki skierowana do dorosłych. To pierwsza pozycja z cyklu kryminałów o detektywie Strike. Jestem pod ogromnym wrażeniem! Łatwość z jaką Rowling tworzy jest imponująca, a treść porywająca i zaskakująca, choć sam schemat powieści całkiem zwyczajny: trup – szukanie mordercy – finałowe zaskoczenie! Z niecierpliwością czekam na kolejne części! Następny tom pt. "Jedwabnik" już w księgarniach! :)

Ocena: 9/10

P.S. Z powodu problemów technicznych opublikowana recenzja na chwilę się zagubiła, ale już na szczęście została odnaleziona. Czy detektyw Strike maczał w tym palce? :)

Em.