piątek, 30 sierpnia 2013

Zwiastun "Złodziejki książek"

Jakiś czas temu na blogu zrecenzowałam "Złodziejkę książek" Markusa Zusaka. To pozycja wzbudzająca skrajne emocje. Czytając ją można śmiać się, ale również wzruszyć, czy nawet popłakać. Zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Jej treść zapada w pamięć. Zusak ukazał, że dzięki szlachetnym uczuciom takim jak miłość i przyjaźń, można przetrwać najtrudniejsze czasy.

"Złodziejka książek" to jedna z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek czytałam. Już jakiś czas temu znalazłam w internecie wiadomość, że na jej podstawie ma zostać nakręcony film. Wczoraj przeżyłam prawdziwy szok. Nie wierzyłam własnym oczom, kiedy przeczytałam, że jego premiera wypada już na 15 listopada 2013 roku. Już nie mogę się doczekać! Jakby tego było mało znalazłam pierwszy zwiastun "Złodziejki książek".


Obsada, moim zdaniem, zachęca do obejrzenia tego filmu. W roli Hansa Hubermanna wystąpi Geoffrey Rush, znany z roli Lionela Loguea w filmie "Jak zostać królem". Jego żonę Rosę zagra Emily Watson. W tytułową bohaterkę wcieli się Sophie Nelisse. Ta nastoletnia aktorka w 2011 roku zagrała jedną z głównych ról w filmie "Pan Lazhar". Reżyserem "Złodziejki książek" jest Brian Percival. Scenariusz napisał Michael Petroni.

Jednym z ciekawszych zabiegów w książce Zusaka było uczynienie ze Śmierci narratora opowieści. Autor ukazał wojnę z jej perspektywy. W zwiastunie nie ma jednak mowy o tej postaci. Nie wyobrażam sobie jak miałby wyglądać film "Złodziejka książek" bez Śmierci. W powieści Zusaka odgrywała ona przecież jedną z kluczowych ról.

Mimo to, z niecierpliwością czekam na premierę!

Jak sądzicie film będzie adaptacją czy ekranizacją "Złodziejki książek"?

Em.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

"Koty. Encyklopedia hodowcy. Poradnik"


Tytuł: "Koty. Encyklopedia hodowcy. Poradnik"
Autor:
Kategoria: poradniki
Wydawnictwo: Skarbnica wiedzy

Data wydania: 2004
Liczba stron: 200
Oprawa: twarda
ISBN: 8389420775
Źródło okładki: http://lubimyczytac.pl/
  
"Koty. Encyklopedia hodowcy. Poradnik"



Jestem właścicielką trzech kotek. Jedną z nich mam już od dziewięciu lat. Przed przygarnięciem kotki nie wiedziałam o tym gatunku zbyt wiele. Po przeczytaniu opisywanego poradnika okazało się, że lata przebywania z moim czworonożnym przyjacielem spowodowały, że wiele się nauczyłam. Poznałam moją kotkę i poprawnie odczytywałam jej zachowanie. Mimo wszystko jednak, w książce znalazły się ciekawostki, które mnie zaskoczyły. Bo kto z Was wie, że kot nie mruczy tylko wtedy, gdy jest zadowolony, ale również wtedy, gdy go coś boli?
A jedna z ciekawszych informacji, o której wiedziałam przed przeczytaniem tego poradnika jest taka, że kotki z jednego miotu mogą mieć różnych ojców! Nie róbcie wielkich oczu. ;)

Bardzo podobał mi się również rozdział, w którym autor opowiada o tym, że posiadanie kota to ogromny obowiązek, że przygarnięcie jakiegokolwiek zwierzęcia wiąże się z wzięciem na siebie odpowiedzialności. Wiele osób myśli, że koty to zwierzęta, które potrzebują mało uwagi, że są najmniej angażującymi zwierzętami. Bzdura! By przyjąć kota należy w domu przygotować dla niego miejsce, należy poczytać o odpowiednim odżywianiu, pielęgnacji, opiece, trosce o zdrowie. To nie jest proste i wymaga czasu.

Mimo, że ja tego nie zrobiłam, uważam, że ten poradnik powinien przeczytać każdy, kto chce przygarnąć kota w przyszłości, bo do takiej decyzji trzeba się przygotować, przemyśleć, dojrzeć. Zwierzę to członek rodziny. Nie może się nam znudzić.

Oprócz tego w "Koty. Encyklopedia hodowcy. Poradnik" znajdziecie wiele informacji o różnych rasach kotów. Niestety nie wszystkie z nich są ukazane na fotografiach. Ważne za to jest to, że nie możemy przy kupowaniu rasowego kota kierować się tylko jego wyglądem. Każda rasa ma określone cechy charakteru. Niektóre koty przywiązują się do wszystkich domowników, inne tylko do jednego. Niektóre lubią przebywać z dziećmi, inne tego nie znoszą. By uniknąć w przyszłości różnych kłopotów ważne by zapoznać się ze sposobem życia kotów i ich reagowania na poszczególne bodźce.

"Koty. Encyklopedia hodowcy. Poradnik" nawet długoletnim właścicielom kotów otwiera oczy. Ten poradnik sprawił, że opisywane czworonogi zaczęłam postrzegać jako jeszcze bardziej skomplikowane istoty niż dotychczas. Szczerze polecam!

P.S. Ocena nie jest wyższa, ponieważ książka Tymińskiego nie rozwiązuje, w moim przypadku, problemu załatwiania się kotów poza kuwetą. ;)

Ocena: 7/10

***
Tak jak już wspomniałam mam trzy kotki. Jedną - dziewięcioletnią - podarowali mi rodzice. Mam bzika na jej punkcie. Ostatnio kupiłam jej kanapę! Jej wiele zachowań nie jest typowych dla kota. Przybiega do drzwi, gdy wracam do domu. Widzę ją w oknie, gdy wychodzę. ;) 

Kolejną - trzyletnią - przygarnęłam zeszłej zimy, która była wyjątkowo sroga. Myślałam, że ktoś się po nią zgłosi, a została do dziś. Powiem Wam nawet więcej! Po kilku miesiącach urodziła kotkę. Jedną! Weterynarz mówił, że to coś bardzo dziwnego, że tak się nie dzieje, że należy wykonać USG, czy pozostałe, martwe nie zostały w brzuchu matki, co mogłoby pogorszyć jej stan zdrowia. Okazało się, że jest wszystko w porządku, że jest zdrowa. Cieszyłam się niezmiernie, bo strasznie szybko się przywiązuję i nie wiem czy potrafiłabym oddać kociaki, a gdyby urodziło się ich np. osiem, musiałabym to zrobić.

Nie powstrzymałam się. Musiałam to napisać. O kotach mogę rozmawiać godzinami. ;)

A Wy co robicie dla swych pupili?

Em.

środa, 21 sierpnia 2013

"Twoje, moje i nasze"

 źródło obrazka: www.filmweb.pl

"Twoje, moje i nasze"

Tytuł oryginalny: "Yours, Mine and Ours"
Gatunek: komediowy, familijny
Produkcja: Stany Zjednoczone
Data premiery na świecie: 23 listopada 2005
 
Czas trwania: 90 min.
Reżyseria: Raja Gosnell
Scenariusz: Ron Burch, David Kidd  
Główne role: Dennis Quaid, Rene Russo
Wytwórnia: Paramount Pictures, Metro-Goldwyn-Mayer, Columbia Pictures i Nickelodeon Movies
Dystrybucja: Paramount Pictures, Metro-Goldwyn-Mayer, Columbia Pictures, Nickelodeon Movies

"Twoje, moje i nasze" to amerykańska komedia, która przedstawia losy Franka Beardsley'a (Dennis Quaid). Frank to owdowiały admirał amerykańskiej straży przybrzeżnej. Wraz z panią Munion (Linda Hunt) - opiekunką do dzieci, wprowadzając do domu dyscyplinę, próbuje wychować ośmioro potomków.

Poukładane życie admirała, w którym dzieci "chodzą jak szwajcarski zegarek" przeobraża się, gdy Frank po wielu latach spotyka swoją dawną miłość z lat szkolnych. Między Frankiem, a projektantką torebek Helen North (Rene Russo) szybko odżywa uczucie.

Helen, podobnie jak Frank, to osoba z przeszłością. Z pierwszego małżeństwa ma dziesięcioro dzieci. Niektóre własne, niektóre adoptowane. Rodzina Northów znacząco różni się od uporządkowanej rodziny Beardsleyów. Helen to artystka. Jej dzieci również doceniają sztukę - grają na licznych instrumentach, przywiązują wagę do ubioru. Nie mogą zrozumieć porządków panujących w domu Franka, który wszystko traktuje w specyficzny dla siebie sposób, który do domu próbuje wprowadzić warunki obowiązujące w pracy, który lubi wszystko planować, który nie improwizuje.

źródło obrazka: tv.wp.pl

Helen i Frank na nowo się w sobie zakochują i szybko, bez większych namysłów i długotrwałych rozważań, postanawiają się pobrać. Przed ślubem zamieszkują razem. Jak połączą tak liczne i różne rodziny?

 źródło obrazka: www.filmweb.pl

Z połączenia tych dwóch domów wyniknie wiele kłopotów. Kłótnie dzieci, dokuczanie sobie nawzajem oraz nieporozumienia - są na porządku dziennym. Zarówno potomkom Franka jak i Helen trudno się przestawić i odnaleźć w nowych warunkach. 

źródło obrazka: www.filmweb.pl

Admirał i projektantka kochają się. Ich dzieci widząc to uczucie postanawiają wymyślić plan jak rozdzielić rodziców, jak spowodować, by wróciło to, co było, by na nowo zamieszkać oddzielnie. Czy plan im się uda? Do czego posuną się dzieciaki, by dopiąć swego, by nie dopuścić do ślubu rodziców? Czy ta historia skończy się happy endem? Tego dowiecie się oglądając "Twoje, moje i nasze".

 źródło obrazka: darkwarez.pl

Pomysłodawcy tej komedii chcieli zyskać uznanie publiczności i jak się domyślam, wywołać u niej salwy śmiechu, stawiając na takie sceny jak - wzajemne oblewanie się farbą przez dzieci, przewracanie się na śliskiej podłodze, nieradzenie sobie opiekunki (tak na marginesie mówiąc pani Munion to zdecydowanie najśmieszniejsza postać tego filmu!), dzieci wypadające przez okna itp. Do mnie taki humor niestety nie trafia. To zupełnie nie dla mnie. Na tej komedii zaśmiałam się chyba raz. To stanowczo za mało. 

Ocena: 2/10

Em.

niedziela, 18 sierpnia 2013

"Arabska żona"


Tytuł: "Arabska żona" 
Autor:
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2010
Liczba stron: 560
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-7648-405-1
Źródło okładki: http://lubimyczytac.pl/

Dorota, główna bohaterka "Arabskiej żony" to zwykła dziewczyna z Polski. Wiedzie spokojne życie bez zbędnych zawirowań. W dniu osiemnastych urodzin poznaje swojego przyszłego męża - muzułmanina Ahmeda. Szybko się w nim zakochuje. Wydawać by się mogło z wzajemnością. 

Dorota i jej chłopak nie przejmują się docinkami, których nie szczędzą im inni ludzie. Dziewczyna, by być z Ahmedem, musi przeciwstawić się również swojej rodzinie, która nie kryje negatywnego stosunku do muzułmanina. 

Dorota nie widzi świata poza Ahmedem. Nie jest w stanie myśleć racjonalnie. Czuje, że spotkała tego jedynego, że jej narzeczony to książę na białym koniu, że jej życie to bajka, o której każda kobieta przecież marzy. Dorota była szczęśliwa. Polka myślała, że ma wszystko - kochającego mężczyznę, wizję szczęśliwej rodziny. Czego chcieć więcej? 

Wszystko się zmienia, gdy Dorota wraz z mężem i córeczką Marysią wyjeżdżają do rodzinnego domu Ahmeda, do Libii. Szczęście znika. Pryska jak bańka mydlana. Ahmed zmienia się. Zaczyna w inny sposób traktować Dorotę, którą podobno darzył tak wielkim uczuciem. Czytając "Arabską żonę" można odnieść wrażenie, że autorka w tym fragmencie książki wprowadza nową postać. Ahmed z Libii nie ma nic wspólnego z Ahmedem z Polski. Czy można się aż tak dobrze kamuflować? Czy to może wina zaślepionej uczuciem Doroty, że nie zauważyła, nie odkryła prawdziwych cech charakteru swojego wybranka? Czy opętanym przez miłość można być racjonalnym?

Ze strony na stronę jest coraz gorzej. Dorota jest traktowana przez Ahmeda jako niewolnica, która powinna bez sprzeciwu wykonywać jego polecenia. W ich małżeństwie, w mieszanym kulturowo związku, nie ma miejsca na szacunek i chociażby szczyptę miłości. To wszystko zastępuje przemoc, agresja, bezpodstawne żądania i oskarżenia.

Naiwna Polka długo usprawiedliwia zachowanie męża tyrana, który po każdym sporze robi jej pranie mózgu, obarczając ją winą. Dorota nie chce przyznać się do tego, że jej małżeństwo to pomyłka, że podjęła decyzję o zamążpójściu zbyt szybko, że powinna, jeżeli nie podążać za, to przynajmniej słuchać i rozważać rady osób, które próbowały ją ostrzec. A takich ludzi było wiele - rodzina dziewczyny, inne żony muzułmanów, a nawet siostry Ahmeda.
„Lecz małżeństwo to nie bajka i idylla. Bywają ciężkie chwile,które trzeba przeżyć wspólnie. Jeśli on w takich momentach nie będzie cię wspierał, a wręcz przeciwnie, całą winę zrzucał na ciebie, to długo nie pociągniesz.” 
Jak się okaże Dorota wiążąc się z Ahmedem stała się częścią rodziny, która skrywa różne brudne tajemnice, w której od lat przymyka się oko na patologie od gwałtów przez kazirodztwo aż do pedofilii. Czy Dorota zrozumie, że miłość do Ahmeda wyniszcza ją? Co zrobi, by uratować swoją rodzinę? 

Gdy obudzi się z marazmu w jakim tkwiła zacznie walczyć nie tylko o siebie, ale również o własne dzieci, które na mocy islamskiego prawa powinna zostawić ich ojcu. Ale czy, gdy to zrozumie, nie będzie już za późno?

"Arabska żona" powinna być przestrogą dla osób zakochujących się w wyznawcach innych religii, którzy stanowią część innej kultury. Czasem, jak ukazuje ta pozycja, bariera stwarzana przez wymienione przeze mnie czynniki, jest nie do pokonania. Jedna z postaci wykreowanych przez Valko pyta Dorotę:
„Czy ty nie czytałaś o kulturze arabskiej, zwyczajach, historii, tradycji? Nauczyłaś się paru słów i uważasz, że to wystarczy, aby brać sobie za męża Araba?”
Dorota to bardzo naiwna kobieta, która poznając Ahmeda czuła się jak w siódmym niebie. Miłość jest ślepa? Miłość może i tak, ale siniaki na ciele są po prostu widoczne i niczym nie da się wytłumaczyć stosowania przemocy przez osobę, która wyznaje "wielką miłość".

"Arabska żona" jest reklamowana jako dzieło osoby, która poznała świat arabski od podszewki. Z tego oto powodu wymagałam od tej pozycji większej ilości ciekawostek i po prostu opisów tej części ziemi, kultury arabskiej, zwyczajów, tradycji. Tego w "Arabskiej żonie" brakuje.

"Arabska żona" to książka napisana prostym językiem. Opisuje relacje w wielokulturowym małżeństwie. Szczerze mówiąc, mimo denerwującej Czytelnika naiwnej Polki - Doroty i czasami wydawać by się mogło niekończących opisów patologii, przez które "Arabska żona" wydaje się być przerysowana, ta pozycja wciąga. Jednak, jak już wspomniałam od osoby, która zna tamten świat, która żyje w Arabii Saudyjskiej, wymagałam więcej - więcej kolorytu, więcej tamtej atmosfery.

Ocena: 5/10

Em.

środa, 14 sierpnia 2013

"Liczę na twoją pomoc"


Tytuł: "Liczę na twoją pomoc"
Autor:
Tytuł oryginału: "Praying at the motel Sweetwater" 
Tłumaczenie: Wiesław Marcysiak  
 Wydawnictwo: C&T  
Data wydania: 2007  
Liczba stron: 128  
Oprawa: miękka   
ISBN: 978-83-7470-068-9  
Źródło okładki: www.empik.pl

Niedawno na blogu zamieściłam recenzję "Ćpuna" . Dzisiaj opiszę Wam inną książkę, która przedstawia walkę z uzależnieniem. Tym razem jednak będziemy ją obserwować nie z perspektywy osoby uzależnionej, ale z punktu widzenia dziecka, które patrzy na zachowanie ojca alkoholika.

"Liczę na twoją pomoc" to książka, która porusza problem alkoholizmu oraz ukazuje jaki wpływ ma to uzależnienie nie tylko na los uzależnionego, ale całej jego rodziny. 

Początek tej pozycji jest bardzo obiecujący. Sara Jane Otis, dziewczynka, z której perspektywy poznajemy całą historię, napisała list do Pana Boga. Nie wie, gdzie ma szukać pomocy. Jej ojciec jest alkoholikiem. Gdy się napije, jest agresywny. Sara przeżywa jednak nie tylko chorobę ojca i jej skutki, ale również rozstanie rodziców. To  małe dziecko nie wie jak ma sobie z tym poradzić. Mimo, że ma kochającą matkę, młodszą siostrę i babcię, szuka pomocy. Nie ma pomysłów, kto może podać jej rodzinie dłoń tu, na ziemi, więc pisze do Boga. To jej ostatnia deska ratunku.

Podobało mi się to, że książka została napisana z perspektywy dziecka. Dziecka, które pragnie, by stał się cud, by jego rodzina na nowo stała się jednością, które w gruncie rzeczy kocha swoich rodziców, choć widzi, że jedno z nich nie postępuje dobrze. Autorka "Liczę na twoją pomoc" opisuje naiwne pragnienia dziecka, które myśli, że jutro się obudzi i wstanie nowy dzień bez dzisiejszych problemów. Dziewczynka spróbuje sama złączyć to, co się rozpadło. Posklejać kawałki dawnego szczęścia w jedną całość.

Alkoholizm to wstrętna choroba. Uderza nie tylko w uzależnionego, ale również w całe jego otoczenie. Sieje spustoszenie w relacjach międzyludzkich. Niszczy poczucie bezpieczeństwa. Nie daje nadziei na lepsze jutro, na dobrą przyszłość. Ojciec Sary po alkoholu stawał się tyranem bez uczuć. Jak każdy uzależniony zwodził siebie i swą rodzinę pustymi obietnicami, że może w każdej chwili z tym skończyć, że alkohol może odstawić na półkę.

Ile poniżeń i ciosów - dosłownie i w przenośni - można znieść? Kiedy nadchodzi moment, że trzeba odejść? Kiedy powiedzieć "STOP"? Kiedy zatrzymać napędzającą się machinę i spiralę niechęci, wzajemnej nienawiści? Gdzie szukać pomocy? Czy z problemem jest się w cztery oczy, twarzą w twarz, sam na sam? Ile kosztuje wolność? Jaka jest jej cena? Jak szanować kogoś, kto krzywdzi? Na te wszystkie pytania nie ma jednoznacznej odpowiedzi - to zależy od człowieka i granic jego wytrzymałości.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Wywiad z Ignacym Karpowiczem

źródło obrazka: www.magyarulbabelben.net
 
Ignacy Karpowicz to nie tylko polski pisarz, prozaik, tłumacz z angielskiego, hiszpańskiego i amharskiego, ale również podróżnik. Za debiutancką powieść pt. "Niehalo" został nominowany do Paszportów Polityki. Wydane później powieści - "Gesty" oraz "Balladyny i romanse" - zostały kolejno w 2009 oraz 2011 roku nominowane do nagrody literackiej Nike. Za "Balladyny i romanse" autorowi została przyznana nagroda - Paszport Polityki.

Niedawno autor wydał kolejną książkę pt. "Ości". W ramach jej promocji Ignacy Karpowicz wziął udział w akcji zorganizowanej przez portal lubimyczytac.pl i odpowiedział na pytania czytelników. Przedstawię Wam moją krótką, ale satysfakcjonującą rozmowę z autorem.

Napisał Pan kilka książek. Z pewnością inne odczucia towarzyszą pisarzowi, gdy pisze pierwszą książkę, inne, gdy tworzy kolejne. Inaczej czuje się pisarz debiutując, inaczej, gdy ma już grupę własnych, wiernych czytelników. Co jest trudniejsze: początek pracy, czy późniejsza walka o uwagę czytelnika? 

Trudniej jest chyba później. Bo debiut to taki stan nierozsądku i szaleństwa. Dzieje się, co się dzieje, i człowiek niezbyt nad tym panuje. Brakuje mu obycia i doświadczenia. Jest zmuszony iść na żywioł. Przy kolejnych powieściach jest to dużo bardziej świadome, na każdym poziomie, także warsztatu i konstrukcji tekstu. Ja mam ten luksus, że zawsze staram się napisać powieść najlepiej jak potrafię, dzięki temu w ogóle nie myślę, czego oczekuje mój czytelnik i czy się nie obrazi na autora. Taka strategia sprawdza się w przypadku literatury trudniejszej i mniej poczytnej. Idzie o jakość, a nie pisanie powieści, do których czytelnicy wcześniej się przyzwyczaili. 

Tłumaczył pan kiedyś bajki etiopskie. Czym różniły się od polskich, jakie problemy poruszały? Były bardziej nastawione na omawianie ważnych tematów, czy dostarczanie dziecku rozrywki?

Bajki etiopskie są nie do końca zrozumiale dla polskiego czytelnika, wymagają przypisów. Albo inaczej, to, co się dzieje, jest zrozumiałe, natomiast sens tych zdarzeń – niekoniecznie. Funkcja bajek jest taka sama i w etiopskiej, i w polskiej kulturze. Z jednej strony muszą one zainteresować słuchacza, czyli dziecko, muszą je wciągnąć i zabawić, z drugiej przekazują mu pewną wiedzę o świecie oraz system wartości. Moja ulubiona seria bajek etiopskich to afrykańska odmiana Mickiewicza czy Krasickiego, a więc ze zwierzątkami w roli ludzi. Zwierzęta są jednak bardziej egzotyczne, występują lwy, hieny, szympansy, bawoły, nosorożce, flamingi. Jest taka piękna bajka, która tłumaczy, dlaczego hieny występują jak świat długi i szeroki. Nie wchodząc w szczegóły, doszło do zatargu między lwem, który skradł hienom ich zdobycz, oraz oburzonymi hienami. Sprawę rozsądził szympans, zgodnie ze sprawiedliwością i na niekorzyść kłamliwego lwa. Po wielu latach szympans zmarł, ale hieny nie zapomniały, że kiedyś tak bardzo im pomógł. Dlatego w wyrazie szacunku i hołdu postanowiły dostarczyć martwe ciało wprost do nieba. I zbudowały hienią piramidę, stając jedna na drugiej, jedna na drugiej, i podając sobie martwe ciało do góry, a kiedy już prawie umieściły zwłoki w niebie, piramida posypała się. W ten oto sposób hieny rozsypały się po całym świecie i występują wszędzie. Zresztą jest to poniekąd prawda. Do dziś na południu Etiopii zdarzają się miasteczka, które zostały przejęte przez stada hien. Po zmroku wszyscy zamykają się w swoich domach, bo wtedy grasują stada hien. Kto się nie schowa, ten ryzykuje śmiercią.

W książce pt. "Gesty" przeczytałam: „Po czwarte, nauczyłem się, że niektórzy ludzie są na zawsze, a niektórzy tylko sporadycznie, i że nie mam żadnego wpływu na to, kto będzie na zawsze, a kto od czasu do czasu.” To bardzo przygnębiający cytat. Czy rzeczywiście sądzi Pan, że jest prawdziwy?

Obawiam się, że tak. Czasem oczywiście decyzja należy do nas, ale nie tak często, jakbyśmy chcieli. Po pierwsze, tak zwane zdarzenia losowe, wypadki, choroby, śmierci. Nikt nie ma nad tym władzy. Po drugie, bliscy nam ludzie posiadają wolną wolę i podejmują samodzielne decyzje. Mogę kogoś kochać nad życie, cóż z tego, gdy sam nie będę kochany? Oraz w drugą stronę – wyobraźmy sobie, że jesteśmy żoną, maltretowaną przez męża. I znikąd pomocy. Mąż jest na zawsze. Niestety. 

***
Wywiad moim zdaniem jest bardzo ciekawy, tak jak i sam autor. Nagrodą dla użytkownika portalu, który zdaniem Ignacego Karpowicza, zadał najciekawsze pytanie były dwie książki autora - "Niehalo" oraz "Ości". Nie spodziewałam się tego, ale Ignacy Karpowicz to wyróżnienie przyznał właśnie mnie. Bardzo, baaardzo za to dziękuję.

A Wam jak podobała się moja rozmowa z autorem? Co sądzicie o twórczości Ignacego Karpowicza?

Em.

środa, 7 sierpnia 2013

"Ćpun"

 

Tytuł: "Ćpun"
Autor:
Tytuł oryginału: "Junk" 
Tłumaczenie: Tomasz Lewandowski  
Wydawnictwo: Świat Książki  
Data wydania: 1999  
Liczba stron: 290  
Oprawa: twarda  
ISBN: 983-7227-098-8  
Źródło okładki: http://lubimyczytac.pl/

Gemma i David to główni bohaterowie "Ćpuna". Oboje, choć z innych powodów, uciekają z domu. Chłopiec jest bity, poniewierany, słyszy niekończące się kłótnie rodziców. Dom rodzinny Davida to istne piekło na ziemi. Nie jest dla niego bezpiecznym azylem. Jest miejscem, w którym chce spędzać jak najmniej czasu. Natomiast Gemma to dziewczynka, która jak większość osób w jej wieku, czuje się ograniczana przez rodziców, którymi tak naprawdę kierują dobre chęci - chcą przede wszystkim, by ich córka wyrosła na porządnego człowieka.
 
"Ćpun" pokazuje jak bardzo na nasze własne zachowanie wpływają osoby, z którymi przebywamy, z którymi spędzamy czas. Ukazuje jak szybko przejmujemy od siebie nawzajem negatywne cechy, przyzwyczajenia. "Z jakim przystajesz, takim się stajesz" - wydaje się krzyczeć autor książki - Melvin Burgess. Zarówno Gemma jak i David w oka mgnieniu stają się z, w gruncie rzeczy, porządnych miewających kłopoty dzieciaków, potrzebującymi pomocy narkomanami. Ich życie zmienia się diametralnie. Podejrzewam, że ich dotychczasowymi problemami mogło być to, czy odrobili już pracę domową, a w ich nowym życiu muszą zastanawiać się, czy sprzedać własne ciało, by mieć pieniądze na kolejną działkę, by przeżyć kolejny dzień.

Narkotyki są dla ćpunów niczym lekarstwo, które pomaga wejść im na brudną i bardzo krętą, ale jednak ścieżkę życia, nie - śmierci. Lekarstwo, które utrzymuje ich przy życiu, by ostatecznie zgładzić.

"Ćpun" zasmuca. Ukazuje świat czternastolatków, o którego istnieniu ja jako dziecko nie zdawałam sobie sprawy. Nałogi, prostytucja, a w końcu brak szacunku do samego siebie - to tylko część ich życia. Te dzieci wpadają na samo dno. Wpadają w bagno, które ich wciąga. Czy uda im się wydostać, wyłonić na powierzchnię?

W "Ćpunie" pokazany jest w bardzo dobry sposób schemat myślenia nie tylko narkomanów, ale po prostu osób uzależnionych. Główni bohaterowie wielokrotnie będą podejmować decyzje, że "to już ostatni raz", że "nigdy więcej", że "tym razem skończę z tym raz na zawsze". Będą się potykać, ulegać pokusom, ale również wstawać. Nie wszystkim jednak uda się osiągnąć stabilną pozycję, równowagę. Autor "Ćpuna" w książce podkreśla jeszcze jedną ważną rzecz. A mianowicie - jeżeli osoba uzależniona nie chce się leczyć - to smutne, ale nikt nie może jej pomóc.
David:
"Z moją historią nie można przyspieszać. To tak łatwo pomyśleć: Och, mój Boże, więc tu się znalazłem. Znów jestem na metadonie. Znów się potknąłem. Jestem tylko ćpunem. Jeśli zaczniesz tworzyć złą opinię na swój temat, to już ją masz. Musisz mówić sobie: biorę coraz mniej metadonu, chodzę do lekarza raz na tydzień, nie mam nałogu heroinowego. Postępuję właściwie."
Książkę kupiłam, gdy tylko przeczytałam o niej recenzje. Większość z nich dawała mi nadzieję na przejmującą lekturę. Niektórzy Czytelnicy byli zachwyceni naturalizmem "Ćpuna". Pisali, że książka bywa przez ten szczegółowy opis wręcz obrzydliwa. Wydawało mi się, że mną wstrząśnie. Niestety "Ćpun" nie spełnił moich oczekiwań, nie sprostał wymaganiom. "Ćpun" mną nie wstrząsnął. Za to przeraził mnie, co oceniam na plus.
Podoba mi się w jaki sposób kończy się książka. Pozycja Melvina Burgessa jest bardzo smutna. Nie kończy się happy endem. Mimo tego w jej zakończeniu Czytelnik może dostrzec, przebijające się przez zachmurzone niebo-życia bohaterów, promyki słońca.
David:
"Musisz myśleć pozytywnie, zanim cokolwiek osiągniesz."
"Ćpun" to pozycja dla osób, które są zafascynowane tematyką narkomanii, które lubią książki, które poruszają tematy uzależnień i walki z nimi. Jednak, moim zdaniem, są dużo lepsze pozycje zajmujące się tymi problemami. Jeżeli więc zaczynacie "przygodę" z opisywaną tematyką, proponuję Wam na początek przeczytać "My dzieci z dworca ZOO".

Ocena: 3/10

Em.

niedziela, 4 sierpnia 2013

"W sieci zła"

źródło obrazka: www.filmweb.pl

"W sieci zła"

Tytuł oryginalny: "Fallen"
Gatunek: horror 
Produkcja: Stany Zjednoczone
Data premiery na świecie: 16 stycznia 1998

Data premiery w Polsce: 9 października 1998
Czas trwania: 123 min.
Reżyseria: Gregory Hoblit
Scenariusz: Nicholas Kazan
Główne role: Denzel Washington, John Goodman
Muzyka: Tan Dun

Zdjęcia: Newton Thomas Sigel
Scenografia: Michael Seirton, William Cruse, Terence Marsh

Kostiumy: Colleen Atwood
Montaż: Lawrence Jordan
Produkcja: Charles Roven, Dawn Steel
Wytwórnia: Turner Pictures, Atlas Entertainment
Dystrybucja: Warner Bros

Głównym bohaterem "W sieci zła" jest John Hobbes (Denzel Washington) - detektyw i policjant w jednym. Hobbes pełni swoje obowiązki z ogromnym zaangażowaniem. Jest człowiekiem, który nie umie oddzielić grubą kreską pracy od życia prywatnego. Problemy związane z pełnioną przez niego funkcją towarzyszą mu również w domu, w którym jest tak naprawdę gościem. To sile własnego intelektu i umiejętności dedukowania Hobbes zawdzięcza swoje sukcesy. To dzięki tym atrybutom dotychczas umiał rozwiązać każdą zagadkę. Czy rozwiąże kolejną?

 źródło obrazka: www.filmweb.pl

Wydawać by się mogło, że egzekucja seryjnego zabójcy  Edgara Reese (Elias Koteas) definitywnie zamyka sprawę prowadzoną przez detektywów Hobbesa i Jonesyego (John Goodman). Jednak już wkrótce okaże się, że to dopiero początek dochodzenia. Detektywi kilka dni później zostaną wezwani na miejsce kolejnej zbrodni. Tam wyjdzie na jaw, że morderca działa w identyczny sposób jak stracony zbrodniarz. Kto okaże się zabójcą?

Hobbes szybko zaczyna rozumieć, że zagadka, którą ma rozwiązać tym razem znacząco różni się od poprzednich. Detektyw nie tylko musi znaleźć mordercę, ale również zmierzy się z Azazelem - ze złem w czystej postaci, ze złem, które bardzo szybko się rozprzestrzenia. Jak walczyć z czymś, co jest niewidzialne? Jak pokonać coś, co ma wręcz magiczną moc?

 www.filmweb.pl

Mimo profesjonalizmu, jakim wykazuje się John Hobbes, nie udaje mu się ochronić własnej rodziny przed morderczą siłą. Gdy zostaje zamordowana bliska mu osoba, postanawia stanąć ze złem twarzą w twarz. Czy poświęci siebie, by ratować innych?

 www.filmweb.pl

Uważam, że "W sieci zła" to świetnie zmontowany film. Szybko zmieniające się sceny, w ciekawy sposób przycinane, sprawiają, że nijako zaczynamy widzieć niewidzialną siłę zła otaczającą i wchłaniającą się w ludzi. Gdy oglądałam ten film to między innymi właśnie sceny zmontowane w ten sposób sprawiały, że bałam się najbardziej.

Muzyka również odgrywa znaczącą rolę w tym filmie. Wykorzystano w nim dwa utwory zespołu The Rolling Stones: "Time is on my side" i "Sympathy for the Devil". Jednak to ten pierwszy zapadł mi w pamięć. Był wielokrotnie wykonywany i odtwarzany w tym filmie. Bardzo podobał mi się ten zabieg. Utworzenie z pewnego motywu muzycznego skojarzenia z określoną istotą, mocą - to coś, jak dla mnie, w pewnym sensie innowacyjnego. Po obejrzeniu "W sieci zła" ta piosenka kojarzyła mi się jednoznacznie. Naprawdę były takie chwile, w których bałam się jej słuchać. A wykonanie kawałka tego utworu przez Eliasa Koteasa - coś wspaniałego!

źródło obrazka: www.filmweb.pl

"W sieci zła" to film o detektywie o wielkim sercu, który zrobi wszystko by ochronić ludzkość przed niebezpieczeństwem. John Hobbes to prawdziwy bohater, którego ze świecą można byłoby szukać w dzisiejszych czasach. A dodatkowo dobra obsada aktorska - świetny Denzel Washington i John Goodman, którego możecie kojarzyć np. z omawianego przeze mnie filmu "Operacja Argo".



P.S. Zakończenie jest zaskakujące. Ukazuje, że nawet w dobrze przemyślanym planie zdarzają się niedociągnięcia. Fani kotów w "W sieci zła" też znajdą coś dla siebie. Choć nie wiem, czy ucieszą się z tego, co zobaczą na końcu filmu. ;)

Ocena: 9/10

Em.

czwartek, 1 sierpnia 2013

"Co, jak, dlaczego? Tajemnice ludzkości w pytaniach i odpowiedziach"


Tytuł: "Co, jak, dlaczego? Tajemnice ludzkości w pytaniach i odpowiedziach" 
Autor:  
Wydawnictwo: Videograf II 
Data wydania: 2008
Liczba stron: 163
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-7193-560-5 
Źródło okładki: http://lubimyczytac.pl/
"Co, jak, dlaczego? Tajemnice ludzkości w pytaniach i odpowiedziach" to zbiór ciekawostek z aż trzynastu dziedzin. Do każdej z przytoczonych informacji załączone jest zdjęcie, które ilustruje poruszony przez autora problem, temat.

Każdy w tej książce znajdzie coś dla siebie:
Mól książkowy dowie się na przykład, kto był najbardziej płodnym literacko pisarzem, czy pierwsze książki były gliniane, jak powstały znaki interpunkcji oraz od kiedy okulary zakłada się na uszy, a również które z dzieł polskich autorów jest najbardziej znane na świecie.
Fascynat architektury będzie mógł nie tylko popodziwiać najdalej położone zabytki, ale również dowiedzieć się czegoś na temat ich przeszłości.
Osoba zafascynowana sportem dowie się dlaczego kobiety na czas igrzysk musiały opuścić miasto i jaka była oprawa tego przedsięwzięcia sportowego oraz kto był wynalazcą hulajnogi.
Kierowcy lub przyszli kierowcy dowiedzą się, (o ile jeszcze nie wiedzą) dlaczego znak "STOP" ma kształt ośmiokąta oraz jak działa radar drogowy.
Technicy posiądą wiedzę na temat tego, co to jest palmtop. Ale informacja o tym, czym są internetowe ciasteczka zapewne nie będzie już dla użytkowników komputerów nowością.

Oprócz tych wszystkich grup ludzi, które wymieniłam uważam, że "Co, jak, dlaczego? Tajemnice ludzkości w pytaniach i odpowiedziach" to również książka dla osób, które po prostu są ciekawe świata, które widzą, zauważają i pytają, a co więcej - szukają odpowiedzi.

Żeby nie było tak kolorowo - niezachęcająca do przeczytania tej pozycji może być sama bibliografia, w której znajdują się słowniki i encyklopedie, ale również gazety typu "Pani domu", "Claudia", "Gospodyni", czy "Przyjaciółka". Niech każdy z Was postawi sobie pytanie - czy to są wiarygodne źródła?

Niekiedy również miałam wrażenie, że ta książka pisana jest trochę na siłę. W czasie czytania tej pozycji zastanawiałam się, po co autor przytaczał definicje słownikowe, czy też omawiał poszczególne religie? Nie widziałam w tym nic twórczego.

"Co, jak, dlaczego? Tajemnice ludzkości w pytaniach i odpowiedziach" to książka, którą należy czytać powoli, ponieważ w natłoku informacji trudno wszystkie naraz spamiętać. To pozycja, w której niewątpliwie nie wszystko Was zainteresuje. Jednak uważam, że warto przeczytać tę książkę ze względu na liczne ciekawostki.

Ocena: 4/10

Em.