niedziela, 5 października 2014

63. "Zapasy z życiem"


Tytuł: "Zapasy z życiem" 
Autor:
Tytuł oryginału: "Le sumo qui ne pouvait pas grossir"

Tłumaczenie: Agata Sylwestrzak-Wszelaki
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 28 czerwca 2010
Liczba stron: 74
Oprawa: twarda
ISBN: 9788324013845
Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl


"Zapasy z życiem" to moje kolejne spotkanie z twórczością francuskiego autora Erica Emmanuela Schmitta. Czy było udane?

Jun, to chłopak chudy do tego stopnia, że twierdzi, że brakuje mu trzeciego wymiaru - wypukłości. Sprzedaje na ulicznym stoisku rzeczy, których nigdy sam nie chciałby kupić. Denerwuje go przechodzący regularnie obok jego stoiska Shomintsu, mistrz sumo, który mówi chłopakowi, że widzi w nim grubego gościa. Jun czuje się upokorzony, widząc jasno, że mężczyzna z niego kpi, a los wystarczająco go już doświadczył – ojciec popełnił samobójstwo, a matka zawsze przejmowała się bardziej obcymi niż swoim własnym synem.

Los chłopca poprawia się, gdy przyjmuje zaproszenie, jak się okazuje mającego dobre zamiary Shomintsu, na oglądanie zawodów sumo. I choć nigdy by w to nie uwierzył, coś go w tym sporcie urzekło, choć kiedyś śmiał się z tłuściochów wypychających się poza matę. Zaczął trenować pod okiem najlepszych i starał się dojść do perfekcji. Jednak to długa i żmudna droga. Nie mógł za nic przytyć, co w tym sporcie wydaje się konieczne. Mistrz sumo pokazuje jednak chłopakowi, że wszelkie blokady wykreowane przez strach, obawę, że czemuś nie podołamy naprawdę działają. Należy się ich pozbyć i iść prosto do celu. Czy chłopakowi się to uda? Czy spotkanie na swojej drodze Shomitsu coś zmieni? Czy Jun poczuje się kiedyś prawdziwie i w przenośni „grubym gościem”?

"Zapasy z życiem" to niewielka objętościowo pozycja z wyraźnie zarysowanym przesłaniem – bardzo wartościowym aczkolwiek dość oczywistym. Jednak moim zarzutem jest to, że przeszłam niejako obok tej historii, że nie jest ona dobrze osadzona i niestety dość przewidywalna, chwilami nawet banalna.

Bardzo podobał mi się natomiast pomysł na korespondencję matki Juna do syna. Nie było by w tym może i nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że kobieta była analfabetką. Moment, w którym Jun decyduje się "odczytać" listy matki jest wzruszający i jestem pewna, że tym sformułowaniem nie przesadziłam.

Pomysł na tytuł i okładkę dający do myślenia, niejako gruntujący przesłanie książki. Mówi, że dopóki walczysz, jesteś w grze i możesz być zwycięzcą, a jednocześnie podkreśla wagę umysłu.

"Celem nie jest koniec drogi, tylko posuwanie się naprzód".

Ocena: 5/10

Em.

1 komentarz:

  1. Gdy czytam krótkie historie, muszą być one w mojej ocenie niezwykle dopracowane i nieprzewidywalne, chyba tutaj tego zabrakło. Świetny cytat na zakończenie tej recenzji

    OdpowiedzUsuń