Tytuł: "Zapasy z życiem"
Autor: Éric-Emmanuel Schmitt
Tytuł oryginału: "Le sumo qui ne pouvait pas grossir"
Tłumaczenie: Agata Sylwestrzak-Wszelaki
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 28 czerwca 2010
Liczba stron: 74
Oprawa: twarda
ISBN: 9788324013845
Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl
"Zapasy z życiem" to moje kolejne spotkanie z twórczością
francuskiego autora Erica Emmanuela Schmitta. Czy było udane?
Jun, to chłopak chudy do tego
stopnia, że twierdzi, że brakuje mu trzeciego wymiaru - wypukłości. Sprzedaje
na ulicznym stoisku rzeczy, których nigdy sam nie chciałby kupić. Denerwuje go
przechodzący regularnie obok jego stoiska Shomintsu, mistrz sumo, który mówi
chłopakowi, że widzi w nim grubego gościa. Jun czuje się upokorzony, widząc
jasno, że mężczyzna z niego kpi, a los wystarczająco go już doświadczył –
ojciec popełnił samobójstwo, a matka zawsze przejmowała się bardziej obcymi niż
swoim własnym synem.
Los chłopca poprawia się, gdy
przyjmuje zaproszenie, jak się okazuje mającego dobre zamiary Shomintsu, na
oglądanie zawodów sumo. I choć nigdy by w to nie uwierzył, coś go w tym sporcie
urzekło, choć kiedyś śmiał się z tłuściochów wypychających się poza matę.
Zaczął trenować pod okiem najlepszych i starał się dojść do perfekcji. Jednak
to długa i żmudna droga. Nie mógł za nic przytyć, co w tym sporcie wydaje się
konieczne. Mistrz sumo pokazuje jednak chłopakowi, że wszelkie blokady
wykreowane przez strach, obawę, że czemuś nie podołamy naprawdę działają.
Należy się ich pozbyć i iść prosto do celu. Czy chłopakowi się to uda? Czy
spotkanie na swojej drodze Shomitsu coś zmieni? Czy Jun poczuje się kiedyś
prawdziwie i w przenośni „grubym gościem”?
"Zapasy z życiem" to niewielka
objętościowo pozycja z wyraźnie zarysowanym przesłaniem – bardzo wartościowym
aczkolwiek dość oczywistym. Jednak moim zarzutem jest to, że przeszłam niejako
obok tej historii, że nie jest ona dobrze osadzona i niestety dość
przewidywalna, chwilami nawet banalna.
Bardzo podobał mi się natomiast
pomysł na korespondencję matki Juna do syna. Nie było by w tym może i nic
zaskakującego, gdyby nie fakt, że kobieta była analfabetką. Moment, w którym
Jun decyduje się "odczytać" listy matki jest wzruszający i jestem pewna, że tym
sformułowaniem nie przesadziłam.
Pomysł na tytuł i okładkę dający
do myślenia, niejako gruntujący przesłanie książki. Mówi, że dopóki walczysz,
jesteś w grze i możesz być zwycięzcą, a jednocześnie podkreśla wagę umysłu.
"Celem nie jest koniec drogi,
tylko posuwanie się naprzód".
Ocena: 5/10
Em.
Gdy czytam krótkie historie, muszą być one w mojej ocenie niezwykle dopracowane i nieprzewidywalne, chyba tutaj tego zabrakło. Świetny cytat na zakończenie tej recenzji
OdpowiedzUsuń