poniedziałek, 2 września 2013

Zmiany w liście lektur!

W jednym z artykułów "Gazety Krakowskiej" pojawiła się informacja, że Ministerstwo Edukacji Narodowej zadecydowało, że w obowiązującej liście lektur pojawią się zmiany. 

Od tej pory gimnazjaliści nie będą musieli czytać "Pana Tadeusza" (nawet jego fragmentów), a licealiści nie poznają losów "Konrada Wallenroda" i bohaterów "Trylogii" Sienkiewicza. Co ciekawe, podczas trzyletniej nauki, zapoznają się z tylko jednym utworem Stefana Żeromskiego.

Z drugiej strony jednak, zgodnie z nowym zarządzeniem MEN, lista lektur zostanie wzbogacona o utwory Małgorzaty Musierowicz, Andrzeja Sapkowskiego i
Johna Ronalda Reuela Tolkiena.

źródło obrazka: http://www.jaslonet.pl

Zastanawiając się nad tymi zmianami dochodzę do wniosku, że dobrze się stanie, że pozycje, z którymi mają zapoznać się uczniowie zostaną odświeżone. Może takie rozsławione nazwiska jak Tolkien, czy chociażby Sapkowski i popularna wśród młodzieży Musierowicz, sprawią, że młodzież zacznie częściej czytać? Uważam również, że usunięcie z gimnazjalnej listy lektur "Pana Tadeusza" to właściwa decyzja. Do tej lektury trzeba dorosnąć, o czym pisałam w recenzji epopei Mickiewicza.

Może więc wszystkie zmiany zapowiedziane przez MEN możemy traktować jako te na plus? Mam pewne wątpliwości.

Naprawdę nie sądzę, że usunięcie "Ogniem i mieczem", "Potopu" i "Pana Wołodyjowskiego" jest dobrą decyzją. Po pierwsze uważam, że uczniowie powinni poznać twórczość Sienkiewicza w szerszym zakresie niż ograniczając się do czytania "W pustyni i w puszczy". A po drugie uważam, że po prostu należy przeczytać "Trylogię" pisaną ku pokrzepieniu serc. 

Co myślicie o tych zmianach? 

P.S. Wszystkim uczniom życzę powodzenia w nowym roku szkolnym 2013/2014, a studentom jeszcze miesiąca wspaniałego wypoczynku. ;)

Em.

6 komentarzy:

  1. Mam wrażenie, że wśród licealistów mały procent czyta trylogię Sienkiewicza. Czy teraz przeczyta ją jeszcze mniejszy procent? Nie wiem.

    Co do "Pana Tadeusza" nie rozumiem głosów mówiących, że jak to, młody Polak nie będzie znał epopei narodowej...bo na pewno ją zrozumie w gimnazjum i przeczyta z wielką przyjemnością! I tak wnikliwie analizuje się ją w liceum. Z kolei obawiam się "przerabiania" na lekcjach Tolkiena i Sapkowskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o mnie to nie przeczytałam "Pana Tadeusza" ani w gimnazjum ani w liceum. Nie mogłam przebrnąć przez historię napisaną przez Mickiewicza. Dopiero na pierwszym roku studiów udało mi się przeczytać epopeję w całości i to właśnie wtedy zrozumiałam, że jest to utwór wartościowy. Jednak by to stwierdzić musiałam dojrzeć, dlatego też sądzę, że z "Panem Tadeuszem" młodzież powinna się zapoznawać w szkołach ponadgimnazjalnych.

      Jeśli chodzi o Tolkiena i Sapkowskiego - sądzę, że takie nazwiska wśród autorów lektur, tak jak już pisałam, mogą zachęcić dzieciaki do czytania. Z drugiej strony jednak, tak jak i Ty, obawiam się sposobu omawiania tych utworów w szkołach. Mam nadzieję, że schematyzm i przewidywalność w przebiegu tego typu lekcji, nie odbierze młodzieży frajdy jaką daje rozmawianie o książkach.

      Dzięki za komentarz! ;)

      Usuń
  2. Utwory, które MEN usunął z listy lektur to niezaprzeczalnie klasyki polskiej literatury, o których słyszał każdy. Ale czy każdy czytał? Teoretycznie tak, bo przecież do tej pory były to obowiązkowe lektury szkolne. A jak to wygląda w praktyce? Chyba wszyscy wiemy i nie ma sensu się oszukiwać- ci, którzy czytać lubią, a do tego taka literatura jest im bliska przeczytali- pozostali ograniczyli się do streszczenia/opracowania/zeszytu z notatkami kolegi z ławki. Cóż... Ja sama czytać lubię, a usuniętych lektur nie przeczytałam. Wstyd? Mi nie. Podziwiam Mickiewicza za to jak napisał "Pana Tadeusza", ale przecież nie musiało mi się podobać ciągłe rozpulchnianie dzieła. Trylogia napisana jest językiem, który mnie męczył, a tematyka też nigdy nie wywoływała we mnie dreszczu emocji. Do dziś nie wiem dokładnie o czym jest „Pan Wołodyjowski” czy „Ogniem i mieczem”. Dlaczego? Bo chciało mi się płakać, jak miałam to czytać. Dla mnie to nudy.
    Myślę, że wprowadzone zmiany są dobre- do kanonu lektur trafili autorzy lubiani przez młodzież, a to powinno zachęcić młodych ludzi do czytania. Co innego przecież, kiedy słyszy się "to naprawdę dobra książka- warto przeczytać" od polonisty a co innego, kiedy mówi to nasz kolega.
    Szkoła powinna uczyć, że czytanie to przyjemność. I uczyć tego na przykładach nieco łatwiejszych, przyjemniejszych niż dotychczas. Jeśli dzieciaki w szkołach zobaczą, że książki to nie tylko napakowane patosem dzieła biednych polskich patriotów na wygnaniu, które trzeba kochać, bo przecież "Słowacki wielkim poetą był!", ale że to też coś, co może się podobać, może zaczną czytać więcej. Na początek to, co jest popularne wśród młodych czytelników, ale być może ich ciekawość i zainteresowania poszerzą się na tyle, że sięgną w końcu i po polską klasykę. I już nie z przymusu i z bólem. Mój znajomy te nasze klasyki czytał po kilka razy, już w gimnazjum pochłaniał Sienkiewicza i Mickiewicza. A to dlatego, że zaczynał od fantastyki- krok po kroku zbliżał się tematycznie do trylogii i jakoś tak stał się wielkim fanem.
    Na zakończenie mojego wywodu przytoczę taką małą anegdotkę- otóż kiedy byłam jakoś tak w pierwszej klasie technikum (całe 4 lata temu :D) polonistce opadały już ręce przez to, że moi koledzy z klasy nie radzili sobie z interpretacją wierszy. Na polskim była ograniczona przez z góry ustalone wytyczne co do tematów zajęć, ale tak się złożyło, że mieliśmy z nią też Wiedzę o kulturze i na WOKu już nic jej nie ograniczało. Zaproponowała więc, że możemy poćwiczyć interpretacje tekstów na przykładach przyniesionych przez nas samych. W klasie była zdecydowana większość chłopaków i nie wierzyłam w powodzenie tego projektu (mieli naprawdę złe nastawienie do lekcji polskiego), ale kiedy pewien kolega przyniósł na następną lekcję WOKu jeden z tekstów swojego ulubionego polskiego rapera rozgorzała taka dyskusja, że nikt nie miał ochoty wyjść na przerwę kiedy zadzwonił dzwonek. A co było na kolejnej lekcji polskiego? Wszyscy z entuzjazmem weszli do klasy i nawet nieźle szło im zgadywanie „co autor miał na myśli?”, ale po chwili ogarnął ich marazm, bo mimo, że rozumieli o czym jest wiersz nie widzieli jego sensu- nie identyfikowali się z tekstem. Wniosek? Dajmy młodzieży coś, co rozumieją, co lubią, z czym się identyfikują. Wyjdźmy naprzeciw młodym a od razu więcej się nauczą:)

    Pozdrawiam i życzę młodym przyjemności z czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim przypadku czytanie „Trylogii” nie było łatwą drogą. Na pewno spowodował to język, o którym wspomniałaś. Mimo to, uważam, że jest to pozycja, którą należy znać. Nie tylko ze względu na to, że jej autor był laureatem Nagrody Nobla za całokształt twórczości. Ważne jest to, w jakim momencie Sienkiewicz tę opowieść pisał i jaka miała być jej funkcja.

      Uważam, że liście obowiązkowych lektur potrzebne było odświeżenie. Nowi, znani autorzy, lubiani przez młodzych - czego chcieć więcej? Wyjście naprzeciw upodobaniom młodzieży to ogromny krok do przodu, który z pewnością zachęci młodych Czytelników do lektury.

      Uważam, że MEN dobrze zrobił wprowadzając nowości, ale złą decyzją, moim zdaniem, było usunięcie z listy lektur „Trylogii” z powodów, o których pisałam wcześniej. Uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest iść naprzód, stawiać czoło nowym czytelniczym wyzwaniom, ale jednocześnie należy pamiętać o przeszłość, o klasyce polskiej literatury.

      Oczywiście, masz rację, że dostarczenie młodzieży tekstów, z którymi się identyfikuje, które rozumie jest dobre, ale moim zdaniem to jest jednocześnie bardzo łatwe zadanie. A czy wszystko takie musi być? Nie sądzę. Warto stale podnosić sobie poprzeczkę i starać się sprostać nowym wyzwaniom, warto się rozwijać i nie ograniczać. Warto być otwartym. ;)

      Twój komentarz przypomniał mi sytuację, która wydarzyła się w moim liceum. ;) Zawsze miałam szczęście do nauczycieli. W LO miałam bardzo wymagającą polonistkę, która opowiadała w sposób tak ciekawy, że wiele wynosiłam z samych lekcji.
      W mojej klasie były osoby, które miały ogromne problemy z interpretacją wierszy. Profesorka wymyśliła, że napiszemy wiersz wspólnie. Wszyscy musieliśmy napisać na kartce jakiś wyraz. Nauczycielka określiła, jaka ma być to część mowy. Później wszystkie kartki wrzuciła do worka. Następnie zaczęła losować. Zapisywała na tablicy słowa w kolejności, w której je wylosowała. Gdy skończyliśmy, okazało się, że niektóre wersy mają sens, a w niektórych jest on baaaardzo ukryty. Polonistka komentowała, porównując określone wersy do twórczości niektórych poetów. To była świetna zabawa.
      Wyobraź sobie jakie miny mieli nieobecni na tych zajęciach, gdy powiedzieliśmy im, że to jest wiersz początkującego poety, który trzeba zanalizować i zinterpretować na następny dzień :D.
      To zachowanie mojej polonistki postrzegam jako wyjście naprzeciw młodzieży, jako próbę zaciekawienia młodych ludzi, jako pokazanie czegoś nowego. MEN, dodając twórczość młodych autorów do listy lektur, tak właśnie postąpił. ;)

      Ciekawi mnie, twórczością jakiego rapera się zajęliście. Pamiętasz? ;)

      Swoją drogą, dziś pierwszy dzień nowego roku szkolnego, a nam zebrało się na wspominki! ;)

      Usuń
  3. Wydaje mi się, że to była "Plaża" Eldo. Wtedy nie słuchałam tego typu muzyki i dlatego nie wiem czy dobrze zapamiętałam. Teraz już znam dobrze ten utwór dzięki mojemu chłopakowi (który był jednym z tych opornych :D )
    Z pisaniem wierszy też były u mnie jakieś próby, ale bardziej sztywne- po prostu był temat i mieliśmy napisać. Strasznie mi się to nie podobało, bo nie lubię poezji, a tu nagle ktoś mi każe coś takiego pisać nie podając nawet konkretnego tematu. Ale to jeszcze w czasach gimnazjum. Rozwiązanie, na jakie wpadła Twoja polonistka było o wiele ciekawsze.
    Wracając do zmian w kanonie lektur- masz rację, wprowadzenie takich pozycji ułatwi uczniom interpretacje i być może zaniży poziom, a to nie było by korzystne. Ale ja widzę to tak, że dotychczas wszyscy się oszukiwaliśmy- oto w kanonie lektur mamy wielkie dzieła, które wszyscy znają, podziwiają... A teraz marsz na ulicę zapytać kogokolwiek o cokolwiek związanego z tymi naszymi polskimi dziełami. Efekt? Większość nie będzie wiedziała o co tam chodziło, kiedy powstały te dzieła i jakie było ich przesłanie. Nie jestem za tym, żeby wywalić teraz z programu nauczania wszystko, co jest "za trudne", z czego się nie korzysta w życiu i o czym większość na co dzień nie pamięta, bo jak się uprzemy to zostanie nam alfabet i tabliczka mnożenia. Po prostu te "trudniejsze" zagadnienia powinny być omawiany w sposób bardziej przystępny i interesujący, bo w praktyce ogromna liczba ludzi i tak nie przyswaja tej topornie wbijanej wiedzy. Ale z drugiej strony nie każdy ma predyspozycje do tego, żeby myśleć tak abstrakcyjnie. Więc może niech ludzie znają mniej ambitne lektury ale za to niech potrafią je świetnie analizować i interpretować. A nie tak jak do tej pory- wiedzą, że są genialne książki, ale nie wiedzą tak naprawdę o czym są. Czy to nie bez sensu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie posłucham i zastanowię się jak zinterpretowaliście ten utwór! :D

      Jeśli chodzi o zmiany w kanonie lektur – Twoja wizja jest pesymistyczna, ale myślę, że w wielu przypadkach słuszna. Nie umiem odpowiedzieć na Twoje pytanie, czy bez sensu jest omawianie klasyki polskiej literatury, ponieważ mnie cechuje większy optymizm, który wynika z tego, że w środowisku w którym się obracam ludzie znają te dzieła. Nie wszyscy uważają je za arcydzieła, ale zapoznali się z ich treścią.

      Poruszyłaś bardzo istotną kwestię. Sposób omawiania lektur bywa czasami tak schematyczny, a przez to nieinteresujący, że nie dziwię się, że nie zaciekawia młodych. Zgadzam się z Tobą. Też uważam, że trudniejsze zagadnienia powinny być omawiane w sposób bardziej przystępny i interesujący. Ale tak naprawdę sądzę, że tak powinno się dziać przy omawianiu wszystkich lektur. Rodzice wychowują dzieci, ale nauczyciele także mają na nie wpływ. Powinni zabiegać o uwagę uczniów, powinni się starać, a nie odbębniać kolejnych lekcji.

      Wiesz co – myślę, że tak naprawdę w kanonie lektur potrzebna jest równowaga. Uważam, że młodzi ludzie powinni znać zarówno stare, wielkie dzieła, jak również wartościowe nowości. ;)

      Usuń