źródło obrazka: happy.edu.pl
Ostatnio przeczytałam książkę pt. "Finn nieokiełznany" Oliviera Uschmanna. Jestem wciąż pod jej ogromnym wrażeniem - NEGATYWNYM wrażeniem. Jeżeli czytaliście moją opinię - zrozumieliście dlaczego nie doceniam tej książki, a jeśli nie zgadzacie się ze mną, to przynajmniej poznaliście mój punkt widzenia.
W skrócie mówiąc w książce "Finn nieokiełznany" pojawia się, moim zdaniem, niewłaściwe przesłanie. Przesłanie pod każdym względem antywychowawcze. Lektura tej książki zmusiła mnie, by napisać dzisiejszą notkę, w której razem z Wami chciałabym zastanowić się nad kondycją literatury dla dzieci - co powinno być jej priorytetem, a co sprawą drugorzędną? Czy stawiać na efekciarstwo, czy na treść?
Zacznijmy od tego, że dzieciom
trzeba czytać. Uważam, że zacząć należy jak najwcześniej. Rodzice muszą
zaszczepiać w swoich pociechach chęć do poznawania książkowych historii. Dzieci
najpierw będą tylko ich słuchać, następnie zaczną oglądać obrazki, aż w końcu
same sięgną po książkę i zaczną układać litery w sylaby, w wyrazy, aż w końcu w
całe zdania, akapity. Poznany przez nie alfabet pozwoli im na samodzielną
podróż w inny świat. Świat, którego bramę otworzyli przed nimi rodzice.
źródło obrazka: www.123rf.com
Moim zdaniem kondycja literatury
dla dzieci jest coraz gorsza. Niestety programy telewizyjne oraz gazetki dla
najmłodszych również nie prezentują najwyższego poziomu. Ich autorzy stawiają
przede wszystkim na to, by ich produkt był kolorowy, a nie wartościowy. To
przygnębiające, ale nikt już nie napisze takich wychowawczych i ponadczasowych
baśni jak Andersen. Te pochodzące z dziewiętnastego stulecia historie budzą w
dzieciach wszystkie emocje. Świat nie jest różowy. Są dobrzy i źli ludzie.
Pokazując dzieciom taką rzeczywistość, autor uczy je, by wyzbyć się naiwności.
Doceniam Andersena właśnie za to, że stworzył w swoich baśniach prawdziwy
świat, który łączy się ze światem fantazji, który pobudza dziecięcą wyobraźnię.
Uważam, że książki dla dzieci
powinny spełniać przede wszystkim jeden warunek. Powinny być mądre. A mądre oznacza, że
powinny uczyć, że powinny rozwijać, że powinny opisywać trudne sytuacje, które
dziecko może przeżyć, że powinny wskazywać mu drogę jak z nich wybrnąć.
Bajkoterapia to sposób, by dziecko poradziło sobie ze swoim problemem. Widzi,
że nie jest z nim samo, że bohaterka danej opowieści przeżywa identyczną
sytuację, że z niej wychodzi. Oczywiście książki dla dzieci powinny być (tego
Andersenowi także nie brakuje) również ciekawe, powinny opisywać przygody, ale
to jest, jak dla mnie, sprawa drugorzędna.
Jeszcze raz powtórzę: książki dla dzieci powinny być przede wszystkim mądre, bo "czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał"!
A Waszym zdaniem, jaka jest kondycja literatury dziecięcej?
Em.
Myślę, że nie jest tak źle. Sporo ostatnio czytam dzieciom i powiem, że natrafiłam na kilka naprawdę świetnych nowości jak seria książek o Basi, Reksiu czy Czarownicy Winnie. Mnie bardziej drażnią nowoczesne ilustracje książek dla dzieci. Sama czasem nie potrafię zrozumieć co przedstawiają ;)
OdpowiedzUsuńAle zdarzają się też książki, które bardzo mnie rozczarowały jak Cukierki czy bajki o Martynce, są zwyczajnie nudne i zbierają kurz na półce ;)
Trochę mnie uspokoiłaś! ;)
UsuńNie jestem znawcą literatury dla dzieci, ale po przeczytaniu "Finna nieokiełznanego" byłam załamana. W ciągu całej opowieści główny bohater tylko dwa razy mówi prawdę i w obu przypadkach źle się to dla niego kończy. Dodatkowo kłamstwa nie chce nazywać kłamstwem, a "opowiadaniem dobrych historii". I choć Finn nie oszukiwał w sprawach bardzo ważnych, a jedynie chcąc się np. usprawiedliwić w szkole - to nie ma znaczenia. Kłamstwo jest kłamstwem. Uważam, że przesłanie tej książki jest po prostu antywychowawcze.