czwartek, 31 lipca 2014

Cykl muzyczny #7

źródło obrazka: http://zs1goworowo.pl/

Piosenka miesiąca - James Arthur "Impossible"
James Arthur to piosenkarz, o którym zrobiło się głośno po wykonaniu utworu "Impossible". Mało kto wie jednak, że ta piosenka to tylko przeróbka utworu, który wcześniej został wykonany przez zespół Shontelle. James Arthur wygrał jedną z edycji w amerykańskim X Factor i to właśnie z "Impossible" zaczęła się jego światowa kariera!


Odkrycie miesiąca - Perfect "Wszystko ma swój czas"
Kolejny przebój Perfectu! Wyjątkowy głos Markowskiego i wydawać by się mogło prosty, a jednak bardzo trafny tekst Jacka Cygana to mieszanka wybuchowa! I choć ta piosenka miała swoją premierę kilka miesięcy temu, dopiero teraz do mnie dotarła!

 

Rozczarowanie - Clean Bandit (feat. Sharna Bass) "Extraordinary"
Denerwujący głos wokalistki sprawia, że z trudem wysłuchałam tej piosenki po raz pierwszy i mam nadzieję, że ostatni. Tekst to raczej tekścik - jakich wiele. Nie ma w tej piosence nic "Extraordinary".


Powrót do dawnych lat - Sunrise Avenue "Fairytale Gone Bad"
Sunrise Avenue to fiński zespół założony 12 lat temu. Ich chyba największy, ale nie jedyny, przebój to "Fairytale gone bad". Pamiętam, że jako mała dziewczynka zasłuchiwałam się w piosenkach tego zespołu i  od tego momentu zaczęła się moja przygoda z Sunrise Avenue, która zresztą trwa do dziś.


Wspomnienie Artysty - Amy Winehouse "Back To Black"
Od śmierci Amy Winehouse minęły w lipcu 3 lata. To wielka Artystka, o której talencie nie muszę mówić - on broni się sam. Szkoda, że zatraciła się i nie odnalazła bądź nie zdążyła odnaleźć właściwej drogi. "Back to black" ma w tym kontekście wymowny tekst i teledysk.


Em.

niedziela, 27 lipca 2014

Johann Gottfried Herder #28

 źródło obrazka: www.greenbartrading.com

"Do niczego nie przywiązuj się sercem tak mocno, żeby cię strata tej rzeczy 
uczyniła niepocieszonym".

Johann Gottfried Herder

piątek, 25 lipca 2014

"Złodziej marzeń"

źródło obrazka: coolspotters.com

"Złodziej marzeń"

Tytuł oryginalny: "Stealing Paradise"
Gatunek: thriller
Kraj produkcji: Kanada, USA
Data premiery na świecie: 18 lipca 2011
Czas trwania: 83 minuty
Reżyseria: Tristan Dubois
Scenariusz: Tom Gates
Główne role: Rachael Leigh Cook, Graham Abbey

źródło obrazka: tv.wp.pl

Inżynierka Amanda Collier (Rachael Leigh Cook) poświęciła wiele lat, by opracować nowatorski projekt w dziedzinie lotnictwa. Wymyśliła pewien mechanizm, a w czasie tworzenia przyświecał jej jeden cel – pragnęła by tragedia, która miała miejsce w jej rodzinie już nigdy się nie powtórzyła. Niestety, na drodze do sukcesu i spełnienia zawodowego Amandy staje jej przełożony – Brendan Cavanaugh (Richard Robitaille). Wykradł projekt i zaprezentował go jako własny, za co Amanda postanowiła wytoczyć nieuczciwemu szefowi proces.

źródło obrazka: kobieta20.pl

W dochodzeniu do prawdy kobiecie pomaga jej brat – adwokat Steven Collier (Graham Abbey). Z czasem historia komplikuje się coraz bardziej. Pozwany szef zostaje zamordowany, a ślady zbrodni wskazują na Amandę, jako zabójcę. Sytuacja kobiety pogarsza się, ponieważ śledczy twierdzą, że miała motyw. Następnie ma miejsce kilka dziwnych zbiegów okoliczności, które tylko coraz bardziej pogrążają Amandę. W wyniku tego kobieta musi już nie tylko udowodnić, że jest autorką projektu, do którego jej szef przypisał sobie prawa, ale również musi walczyć, by nie zostać skazaną za morderstwo. Komu może zaufać?


"Złodziej marzeń" to film, który ma naprawdę dobry scenariusz – trzyma w napięciu i nie jest przewidywalny. Oczywiście, w czasie oglądania typowałam, kto najbardziej mąci, ale nie trafiałam. Dopiero pod koniec  domyśliłam się, kto może być "tym złym", ale nie byłam tego pewna. Film nieoczywisty, niebanalny.

Chociaż nie znam większości aktorów, którzy pojawili się w "Złodzieju marzeń", myślę, że ich zdolności aktorskie stały na dobrym poziomie. To właśnie dzięki nim i wspomnianemu scenariuszowi, można było bez trudu przenieść się w przestrzeń pokazywaną przez szklany ekran i dać się porwać tej historii.

źródło obrazka: www.13thstreet.com

Czasami, gdy zapoznaję się z tłumaczeniem tytułów filmów zagranicznych, łapię się za głowę. Jednak w tym przypadku uważam, że jeżeli polski tytuł nie został lepiej dobrany niż oryginał ("Stealing Paradise"), to przynajmniej jest na równym poziomie. Przecież "Złodziej marzeń" to historia o kobiecie, która miała wszystko, a w jednej chwili, przez swą nieuwagę, ale również przebiegłość innych, mogła to stracić i wylądować za kratkami.

"Złodziej marzeń" to thriller na dobrym poziomie. Intrygujący, wciągający i angażujący odbiorcę w typowanie zabójcy! Polecam!

Ocena: 7/10

Em.

sobota, 19 lipca 2014

"Dom z papieru"


Tytuł: "Dom z papieru"  
Autor:
Tytuł oryginału: "La casa de papel" 

Tłumaczenie: Andrzej Sobol-Jurczykowski
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2005 

Liczba stron: 111 
Oprawa: twarda
ISBN: 83-7391-917-1
Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl


Profesor literatury Uniwersytetu w Cambridge, po tym jak jego przyjaciółka Bluma Lennon czytając wiersze Emily Dickinson umiera pod kołami samochodu, stwierdza, że książki są niebezpieczne. Po pewnym czasie odbiera przesyłkę zaadresowaną do Blumy. W środku znajduje się egzemplarz "Smugi cienia" Josepha Condrada. Książka nie jest zwyczajna. Jest pokryta cementem i zawiera intrygującą dedykację. Przesyłka pochodzi z Urugwaju. Profesor nie zważając na odległość postanawia odszukać nadawcy. Na drodze do prawdy spotyka kilku ludzi, którzy choć nie wprost, doprowadzą go do odkrycia tajemnicy łączącej nadawcę przesyłki z Blumą.

Fabuła "Domu z papieru" jak widać jest dość prosta. To książki odgrywają w niej istotną rolę. Carlos Maria Domingez ukazał bowiem życie człowieka, który do tego stopnia kochał książki, że całkowicie się od nich uzależnił i to właśnie te przedmioty zawładnęły jego życiem. Jeden z bohaterów wpadł w książkowy nałóg, który wypełnił, a jednocześnie zakłócił jego istnienie.

Sposób prowadzenia narracji powodował, że prawdziwą męką było dla mnie przebrnięcie przez tę, nie za długą, opowieść. Gdyby nie dość ciekawe, pojawiające się nawiązania do różnych zachowań moli książkowych, omawiana pozycja nie dostałaby ode mnie nawet tej skromnej, choć w moim mniemaniu zasłużonej, dwói. Oprócz opisu tego jak czytelnicy przemeblowują swoje biblioteczki i jakie dość burzliwe rozważania wywołuje sposób ułożenia książek, podczas lektury na mojej twarzy raczej przeważał wyraz znużenia niż zainteresowania. Co ciekawe, już na pierwszej stronie pojawiły się słowa "Książki zmieniają los ludzi". To zdanie w pełni obrazuje życie bohaterów "Domu z papieru", a pewnie i w części ma odzwierciedlenie w życiu każdego z nas.

Mdła narracja i bijący pesymizm z relacji książka-czytelnik przytłacza. Szkoda, bo przecież to właśnie dzięki książkom każdy z nas może zbudować swój dom z papieru.

Ocena: 2/10

Em.

czwartek, 17 lipca 2014

Konfucjusz #27

źródło obrazka: arterion.pl

"Wiedzieć, że się wie, co się wie i wiedzieć, że się nie wie, czego się nie wie 
- oto prawdziwa wiedza".

Konfucjusz

wtorek, 15 lipca 2014

"Medaliony"


Tytuł: "Medaliony"
Autor:
Wydawnictwo: Krajowa Agencja Wydawnicza
Data wydania: 1982
Liczba stron: 77
Oprawa: miękka

ISBN: 9780810117433  
Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl

"Medaliony" to króciutka, a jednocześnie do bólu prawdziwa książka. Zamieszczone w niej zostały opowiadania oparte na dochodzeniach Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskiej, do której należała Zofia Nałkowska. Autorka w "Medalionach" zamieściła relacje osób, które przetrwały II wojnę światową. Ich wspomnienia są przerażające. Niektórzy opowiadali o fabrykach produkujących mydło z ludzkiego tłuszczu. Inni mówili o sposobie selekcji ludzi zdolnych do pracy w obozach zagłady. Nałkowska przytacza również między innymi historię kobiety, której udało się uciec z transportu prowadzącego na szybszą bądź późniejszą śmierć. Autorka w tej książce poświęca miejsce jednostkom, zwykłym ludziom, którzy przeżyli niezwykłe – najgorsze z najgorszych – chwile. Te wszystkie opowieści są inne, ale razem tworzą przerażającą księgę i opisują losy nie poszczególnych istnień, ale dają świadectwo cierpień wszystkich, którzy żyli w tamtych czasach.

Wielką zaletą "Medalionów" jest fakt, że przedstawiają prawdę. Z drugiej strony właśnie ta spisana prawda jest najbardziej bolesna, oburzająca, ponieważ możemy sobie po raz kolejny uświadomić, przypomnieć, że to właśnie, powtarzając za Nałkowską: „Ludzie ludziom zgotowali ten los”.

I tu właśnie pojawia się pytanie dotyczące człowieczeństwa. Gdzie jest jego granica? Czy w ogóle ona istnieje? Do czego są zdolni ludzie? I nie myślę tu jedynie o tych, którzy tworzyli obozy zagłady, którzy bez wątpienia odarci są ze wszystkich cech ludzkich i warci są jedynie potępienia. Myślę również o wstrząsających historiach osób które np. zmagały się z głodem, w wyniku którego posunęły się do kanibalizmu. Ponawiam więc pytanie: Do czego jesteśmy zdolni? Czy w najtrudniejszych momentach nie istnieją wartości? Czy jesteśmy w stanie zrezygnować z własnej godności, by przeżyć? Pragnę zaznaczyć, że nie oceniam tych ludzi. Nie mam do tego prawa.

Z książki Nałkowskiej wyłania się dość charakterystyczna cecha. Jest nią zobojętnienie, przyzwyczajenie się do danych warunków. Już na samym początku "Medalionów" autorka opisuje rozległe piwnice, w których leży mnóstwo zwłok. To nie wywołuje szoku. Początkowo więźniom trudno było korzystać z mydła, ponieważ znali produkt wykorzystywany do jego wytworzenia. Jednak dobrze się pieniło, więc z czasem przyzwyczaili się.

Zobojętnienia natomiast nie odczuwa odbiorca czytając "Medaliony". Nie mogę znaleźć odpowiednich słów, by określić jakie emocje mną szargały podczas lektury. Bo choć z tej książki nie dowiedziałam się niczego nowego, to po raz kolejny otworzyłam jeszcze szerzej oczy ze zdziwienia. A w głowie cały czas miałam cytat, który już przytaczałam. Zamieniałam go chwilami na pytanie, ciągle nie dowierzając: „To ludzie ludziom zgotowali ten los, naprawdę?”. I choć wiem, że tak było, wciąż nie mogę uwierzyć. Do opisania treści tej książki nie pasuje mi żaden epitet – to była „trudna sytuacja”, „czarna historia”? One wszystkie nie oddają prawdy. Są tylko namiastką bólu, cierpienia.

"Medaliony" są napisane prostym językiem. To siła tej pozycji. Niepotrzebne są wymyślne zabiegi literackie. Dodatkowo Nałkowska nie komentuje, nie interpretuje. Prosty przekaz trafia do czytelnika, który sam niejako zostaje wywołany do zajęcia stanowiska, do refleksji nad tamtymi, w gruncie rzeczy wcale nie tak odległymi, czasami. O tej książce można by było pisać wiele, ale ją po prostu trzeba przeczytać!

Ocena: 8/10

Em.

niedziela, 6 lipca 2014

"Sztukmistrz"


Tytuł: "Sztukmistrz"
Autor:
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania: 2012
Liczba stron: 106
Oprawa: miękka
ISBN: 9788378051541
Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl


Czterdziestojednoletni Wiktor nie może ustać w jednym miejscu. Targany chęcią znalezienia odpowiedniej przestrzeni do życia, szuka jednocześnie sensu istnienia. Po brutalnym morderstwie żony, w jednej chwili świat Wiktora legł w gruzach. Nie radząc sobie z problemami życia codziennego, opuścił swoją córkę, Jaśminę i wyruszył w podróż. Dziewczynie było bardzo trudno dorastać bez rodziców. Wpadła w towarzystwo, w którym używki wpisane są w codzienność. Postawa mężczyzny wskazuje na to, że jest egoistą, ponieważ przedkłada swój ból nad potrzeby bliskich.

Mężczyzna tuła się, by odnaleźć to, co niewidzialne, by znaleźć prawdziwy sens istnienia. Podczas tych wędrówek Wiktor pokazuje napotykanym ludziom sztuczkę - kładzie się na ostrzach gwoździ, które zostały wbite w deskę. Ciało mężczyzny ma niezwykłe zdolności do samoregeneracji, a w dodatku jest odporne na ból. Co więcej, Wiktor jest obdarzony przez autora, Macieja Trawnickiego, innymi nadludzkimi umiejętnościami - ma moc uzdrawiania. Tytułowy sztukmistrz przy każdym kolejnym ulicznym pokazie dokłada jeden gwóźdź do deski, co wywołuje coraz większe zainteresowanie przechodniów.

Pewnego dnia mężczyzna postanowił wrócić do miejsca, z którego kiedyś uciekł. Oprócz córki, dotrze również do swojej dawnej miłości. Spotka Lilę, która jest psychiatrą. Czy Wiktor zrozumie własne przeznaczenie? Czy znajdzie to, czego szukał?

To właśnie podczas prowadzonych z  Lilą rozmów, ale również podczas przebywanej drogi, Wiktor rozmyśla. Czytelnik staje się niejako jego powiernikiem i sam zaczyna przekładać pytania stawiane przez mężczyznę na własne życie: "Czy jestem na właściwej drodze? Kim tak naprawdę jestem? Do czego dążę?". Na te wydawać by się mogło podstawowe pytania odpowiedzi często są niejednoznaczne i bardzo złożone.

Wiktor, o czym już wspominałam, ma dar. Jego ciało ma niespotykane właściwości. Te umiejętności zawierające pierwiastek nadludzki i wszelkie, nawet nie wprost podane nawiązania do sfery religijnej, bardzo mi się nie podobały. Przez to książka Macieja Trawnickiego w moich oczach sporo traci.

Gdybym miała określić tę pozycję jednym słowem, brzmiałoby ono "dziwna". Nie znaczy to jednak, że jest bezwartościowa. Jest inna. Oprócz tego, wydaje mi się nierówna - pewne fragmenty są tak sugestywnie opisane, że czuje się to, co bohater, a kolejne - zawodzą. "Sztukmistrz" to nieoczywista, zmuszająca do zastanowienia nad własnym życiem książka z, niepotrzebnymi w mojej ocenie, nawiązaniami do religii.

Ocena: 5/10

Em.