wtorek, 12 sierpnia 2014

Wywiad z Adrianem Chimiakiem!

www.radio.opole.pl

Adrian Chimiak to radiowy reportażysta, zdobywca prestiżowych nagród Grand Press 2012 i Local Press Awards Polska-Czechy. W lutym bieżącego roku została wydana książka „Pistacja w Krainie Smoków. Chiny inaczej”, której jest współautorem wraz z Małgorzatą Błońską.

W ramach akcji zorganizowanej przez portal granice.pl zadałam Adrianowi Chimiakowi nurtujące mnie pytania! Zapraszam do lektury!

"Pistacja w Krainie Smoków. Chiny inaczej" została napisana na podstawie reportaży radiowych emitowanych w Regionalnej Rozgłośni w Opolu. Jak wygląda praca nad książką, która ma już całą fabułę? Czy przedstawione wydarzenia są w pełni prawdziwe? Jak przebiegała współpraca ze współautorką Małgorzatą Błońską?

Zaczęło się tak: kolega, realizator zawołał mnie, "słuchaj - powiedział - tam w studiu jest dziewczyna, która dobrze opowiada o Chinach. Może chciałbyś z nią zrobić reportaż?". Po 2 minutach, w przerwie rozmowy wpadłem do studia, przedstawiłem się i zapytałem, czy zgodziłaby się zostać bohaterką mojego reportażu. Małgosia uśmiechnęła się, ale jej loki pofalowały poziomo - niestety, już kiedyś brała udział w radiowym reportażu mojego innego kolegi, a poza tym tego dnia wylatuje do Pekinu. Każdy normalny podziękowałby i poszedł. Ja przystąpiłem do ataku: "A może napisalibyśmy książkę dla radia?". "Zgoda" - powiedziała Małgosia, podaliśmy sobie ręce, adresy mailowe i dwa uśmiechy. Po 180 sekundach znów byłem w reżyserce, bo piosenka się kończyła. Tyle, 3 minuty (może mniej?) widzieliśmy się z Małgosią przed napisaniem książki. I ponownie zobaczyliśmy się wtedy, gdy książka przebrzmiała już w radiu, a Wydawnictwo Bis (dziękuję Wydawnictwu!) kończyło druk. Książka nie mogłaby powstać gdyby nie Internet. Nie było łatwo, bo ten chiński jest monitorowany przez cenzorów. Małgosia nie mogła pisać o wszystkim, były tez tematy, całe akapity, które musiałem na jej prośbę wykreślać (np. dotyczące morderstw dziewczynek - sprawa związana z polityką jednego dziecka). Nie robiliśmy tak, jak Marek Krajewski z Panem Czubajem, że raz jeden pisał 20000 znaków, raz drugi i na krzyż poprawiali i recenzowali. Najpierw musiałem poznać Małgosię, okazała się wspaniałym człowiekiem, a to ogromnie ważne. Jest jak rybka wyjęta z akwarium - trudno ją utrzymać, wszędzie jej pełno, jest inteligentna, wesoła i posiada łatwość nawiązywania kontaktów. Dlatego tak dobrze nam się pisało. Gdy już uzgodniliśmy wstępnie tematy, mogliśmy przystąpić do dzieła. Ja prosiłem ją o konkretne tematy, ona przysyłała mi wstępny tekst. Ja go poprawiałem, dopisywałem, sprawdzałem. To wymagało ode mnie włożenia wirtualnej spódnicy. Z nas dwojga postanowiliśmy stworzyć jedną postać. Pistacja - to oczywiście Małgosia, lecz często w jej głowie pojawiały się moje myśli. Małgosia to wszystko przeżyła, ja wrzucałem to do betoniarki literackiej i pilnowałem, żeby cement był odpowiedni (czytaj: trzymało się kupy). Później Małgosia czytała ten przemielony przeze mnie tekst i coś tam po swojemu zmieniała. Z kolei ja znów nanosiłem poprawki - i tak do skutku odsyłaliśmy sobie tekst. Aż w końcu był gotowy. I tak 80 razy. Bo tyle było rozdziałów. Gdy rozpoczęła się emisja w radiu (jako audiobook), pomyślałem sobie, że może warto jeszcze gdzieś pokazać ten tekst. Wysłałem maile do redakcji gazet. No i ukazało się trochę w Nowej Trybunie Opolskiej, miesięczniku Poznaj Świat oraz przez pół roku (od października do marca) w tygodniku Angora. Jednocześnie zaświtała mi myśl, by zainteresować jakieś wydawnictwo. Odezwały się dwa, lecz bardziej profesjonalne i przyjazne okazało się Bis . Książka trochę się różni od wersji radiowej (jest 78 rozdzialików i zmieniony tekst o Tybecie). Wydarzenia, które są opisane w książce są prawdziwe, choć pewne szczegóły mogą być pozamieniane ze względów dramaturgicznych. Namawiałem Małgosię na wątek miłosny - stąd Midou, który także jest postacią autentyczną.

Tworzenie reportaży to specyficzna praca. Trzeba być nieustannie w kontakcie z innymi ludźmi, poznawać ich historie. Czy taka praca daje Panu satysfakcję?

Ogromną satysfakcję. Zwłaszcza wtedy, gdy wszystko jest już ukończone. I jednocześnie pojawia się niedosyt - dlatego staram się nie słuchać swoich reportaży i nie czytać tekstów, ponieważ od razu znajduję niezręczności, potknięcia i moje ego cierpi.

Powiedział Pan, że nie lubi słuchać swoich reportaży, że dostrzega Pan w nich pewnego rodzaju niezręczności. Czy zawsze był Pan tak krytyczny w stosunku do swojej twórczości? Jak reaguje Pan, gdy ktoś inny Pana krytykuje? Czy to motywuje, czy wprost przeciwnie - zniechęca do dalszej pracy?

Tak, nie lubię słuchać i czytać tego, co moje. Jeśli ktoś krytykuje, to jest mi głupio (jeśli ma rację), że nie zauważyłem jakiegoś błędu. Trudno się znosi krytykę, bo jesteśmy zżyci ze swoimi 'dziełami'. Ale staram się godnie znosić niepochlebne opinie, choć nie ma osób, po których spływałyby one jak deszcz po metalowym dachu. Krytyka raczej nie motywuje do dalszej pracy. Motywuje mnie pozytyw. Nie chodzi o chwalenie za nic, lecz o tę marchewkę. Ja już sam sobie ją obiorę :).

Czy tworząc reportaże ogranicza się Pan do określonej tematyki, czy liczy się dla Pana po prostu ciekawy temat, nieważne z jakiej dziedziny?

Nie ograniczam się do określonej tematyki: podejmuję każdy problem, który mnie frapuje i który może wydać się interesujący. No i warunek: musi w tym coś być, nie chce mi się zajmować tematami płytkimi, które niewiele wnoszą.

Czy jest przepis na dobry reportaż?

Nie znam takiego przepisu, chętnie poznam :) . Istotny jest temat, dramaturgia, odpowiednie użycie środków radiowych. No i nie może się dłużyć :).

Czy oglądał Pan mundial? Mam wrażenie, że Brazylia to bardzo dobry temat na reportaż - z jednej strony masa pieniędzy na mistrzostwa, z drugiej - biedni ludzie na ulicach. (rozmowę prowadziłam w czasie trwania Mistrzostw Świata w Brazylii)

Pewnie się narażę wielu fanom, ale żal mi oglądać mundial bez naszej drużyny, a na razie polscy piłkarze nie zasłużyli na to, bym poświęcał im swój czas. (...) Gdy śledzę mecze siatkówki, to obserwuję taką prawidłowość: naszym siatkarzom CHCE SIĘ grać. Gdy im kibicuję, to nawet jeśli przegrywają, to się nie wstydzę, bo widzę zaangażowanie, technikę, pomysł. Podobnie z pozostałymi dyscyplinami sportowymi, winniśmy je chyba bardziej doceniać, dopóki futboliści nie wezmą się do pracy.
Wszędzie, gdzie pojawiają się ogromne pieniądze - są kontrowersje, lecz w Brazylii na bardzo dużą skalę. Chyba przychylam się do zdania, że lepiej te mistrzostwa było powierzyć bogatszym, którzy łatwiej udźwigną ciężar organizacji. Z drugiej strony Brazylijczycy zwrócili oczy świata na swój kraj (od turystyki po problem biedy) - może więc bilans mimo wszystko okaże się korzystny? Życzę im tego. A co do reportażu. Oczywiście, że temat jest. Problem jest wszakże jeden od lat ten sam: polski reportaż radiowy jest robiony praktycznie bezkosztowo. Nie jest tak, jak w innych krajach, że rozgłośnie stać na wysyłanie swoich ludzi wraz z całą ekipą na nagranie tysiące kilometrów stąd. Rozgłośnie publiczne w Polsce są absolutnie niedoinwestowane, otrzymują znacznie mniej pieniędzy niż stacje z innych krajów. Nie będę roztaczał czarnej wizji, lecz jest naprawdę kiepsko. Nie możemy się równać z krajami Zachodu, ale i nawet z Czechami, Węgrami, czy Rosjanami.

W radiu ogromne znaczenie ma głos. Piękny głos to swego rodzaju dar. Ciekawi mnie jednak, czy radiowcy mają jakieś sposoby na to, by pracować nad np. obniżeniem głosu? Jakie wykonujecie ćwiczenia na poprawienie dykcji? Jak rozgrzewacie aparat mowy?


Głos w radiu jest bardzo ważny, lecz jeszcze ważniejsze jest to, co ma się do powiedzenia. Można mieć nawet wadę wymowy, lecz trzeba BYĆ osobowością. Rano ćwiczy się aparat gębowy parskając, wymawiając głośno samogłoski, rozciągając i rozgrzewając aparat mowy. Głos jest lekko zmieniany (muzyka również) przez urządzenia, które "podrasowują dźwięk" (nie będę wchodził w szczegóły, lecz głos prawdziwy od 'radiowego' trochę się różni). Są ludzie, którzy mają piękny, głęboki głos i oni są najlepsi, przykuwają uwagę, wydaje się, że to, co mówią jest ważne, pewne. Dlatego kobiety tak rzadko zostają lektorkami - nie dlatego, że są złe, lecz dlatego, że ludzie lubią niskie częstotliwości. Osobowość to głos w 20 proc. Reszta tkwi w konkretnej postaci. Osobowością można zostać bez radiowego wspaniałego głosu. Ale nie można mówić co ślina na język przyniesie. Powinniśmy być jakimś wzorcem, wyznacznikiem, niestety i tu rzeczywistość wypłukała korytarze...

Studiuję dziennikarstwo. Czy mógłby Pan udzielić rad początkującym dziennikarzom, którzy chcieliby pracować w radiu? Jakie cechy trzeba posiadać, by być dobrym radiowcem?

I znów powiem to, co pisałem wcześniej: OSOBOWOŚĆ. Wiedza, ważne jest zaplecze. Trzeba orientować się w wydarzeniach na świecie i potrafić je odnieść do tego, co się już wydarzyło, po to, by wyciągnąć wnioski. Skromność: my jesteśmy po to, by zadawać pytania (mądre), wszyscy inni odpowiadają na nie. I trzeba starać się być coraz lepszym (chodzi o zwykłe dobro, piętnowanie zła, niesprawiedliwości). Uczciwość dziennikarska, umiejętność opierania się pokusom. Nie manipulować, nie narzucać, unikać agresji, przygotowywać się ZAWSZE. Życzliwość, uśmiech... Tego jest bardzo dużo, lecz najważniejsze to szczera chęć :)

W radiu muzyka pełni istotną rolę. Jaką zajmuje w Pańskim życiu?

Muzyka jest dla mnie bardzo ważna. Znam całe bieżące playlisty, ale słucham prywatnie tego, czego nikt ze znajomych nie słucha. Muzyki z innych krajów, jest więc Finlandia, Gujana, Kolumbia, Mołdawia, Senegal, Iran, Węgry... Lubię klimat This Mortal Coil i łagodnych klimatów New Romantic, ale w uszach brzmi portugalski rock i czeskie przeboje zespołu Krystof. Jest tyle wspaniałej muzyki, lecz wytwórnie (pieniądze) ograniczają podaż jedynie do tego, co może przynieść w danym kraju sukces komercyjny. A ja nie chcę być bezwolnym.

Jakie jest Pana największe twórcze marzenie?

Słuchowiska i może książka. Już napisałem i nagrałem kilka opowieści słuchowiskowych, jedno nawet było prezentowane w finale Dwóch Teatrów, lecz nigdy nie były to prawdziwe słuchowiska. Szkopuł w finansach. Regionalnej rozgłośni nie stać na zatrudnienie aktorów i sfinansowanie całego przedsięwzięcia. Może w przyszłości to się zmieni :).
Prowadzę bloga. "Wydeptuję własne ścieżki" to miejsce, w którym zajmuję się opisywaniem dzieł kultury. Jakie ścieżki Pan wydeptuje, gdzie podąża? Co Pan chce osiągnąć, gdzie dojść? :)

Gratuluję pomysłu na blog. Lubię spacerować po czeskich Górach Opawskich, Jesenikach. Są tuż przy granicy, szlaki są świetnie oznakowane, nie wymagają umiejętności alpinistycznych, a jedzenie tańsze niż w Polsce i bardzo smaczne. Lubię jeździć po Europie, ale nie w sposób zorganizowany, wszędzie chcę dotrzeć o 'własnych 4 kołach'. Mam swoje małe cele, nie zakładam, że coś w danym czasie muszę osiągnąć - nie warto się truć. Lepszym pomysłem jest robienie tego co się lubi najlepiej jak się potrafi. A ocenią to inni :).

Bardzo dziękuję za rozmowę. 

Ta rozmowa sprawiła mi wiele przyjemności, zwłaszcza że miałam wrażenie, że Pan Adrian nie odpowiada, a opowiada. Jeszcze raz dziękuję! :)

Em.

1 komentarz:

  1. Miło się czyta taki wywiad, w szczególności iż autor tak rozbudowuje swoje wypowiedzi :)

    OdpowiedzUsuń