Tytuł: "Władca much"
Autor: William Golding
Tytuł oryginału: "Lord of the Flies"
Tytuł oryginału: "Lord of the Flies"
Tłumaczenie: Wacław Niepokólczycki
Wydawnictwo: Czytelnik Data wydania: 2004
Liczba stron: 218
Oprawa: miękka
ISBN: 83-07-02974-0
Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl
"Władca much" to opowieść o
chłopcach, którzy trafiają na bezludną wyspę w wyniku katastrofy samolotu. Od
tej chwili, bez pomocy dorosłych, muszą zacząć radzić sobie całkowicie sami.
Nie mogą zapytać rodziców, co należy zrobić, poradzić się babci czy nawet
odrobinę starszego brata czy siostry. Znajdują się w zupełnie nowej, nieznanej
dotychczas sytuacji, z którą zamierzają się zmierzyć.
Właściwie od razu na wyspie
tworzy się hierarchia. Na czoło grupy, na jej lidera zostaje wybrany Ralf – chłopiec,
który znalazł wielką muszlę – konchę, która z kolei staje się symbolem władzy. To wspomniany dzieciak ustala prawa
obowiązujące na wyspie. Często radzi się swojego przyjaciela Prosiaczka, który
choć nierzadko jest obiektem drwin, w wielu sytuacjach wykazuje rozsądek i
mądrość. Po pewnym czasie przywództwo Ralfa zostanie podważone, w wyniku czego
powstaną dwa obozy, które mają zupełnie inne priorytety: jeden zajmuje się
ciągłym polowaniem, a drugi pragnie zrobić wszystko, by jak najszybciej wrócić
do domu. Z biegiem czasu prawie że sielankowe czekanie na ratunek zostaje
zakłócone. Obozy zaczną się zwalczać. Wybuchnie krwawy konflikt – o zgrozo! -
dzieci będą zabijać dzieci.
Chłopcy odkrywają, że oprócz nich
na wyspie przebywa jeszcze ktoś – zwierz, który w każdej chwili może
zaatakować. Czy jest on jedynie wymysłem dziecięcej, bujnej wyobraźni, a może
istnieje naprawdę? Czy ktoś uratuje chłopców z bezludnej wyspy? Czy ktoś
zauważy znak ratunkowy - wątły i czasami gasnący dym z ogniska?
"Władca much" to książka, która
uznawana jest za klasykę. W mojej ocenie jest jednak bardzo nierówna. Początek
– opowieści o „urządzaniu się” chłopców na wyspie – bardzo wciągający. Końcówka
również intrygująca i wstrząsająca zarazem. Ale przestrzeń pomiędzy? Rozmyta
akcja sprawia, że niestety nie porywa. I to jest mój główny zarzut do tej
pozycji.
Powieść Williama Goldinga
opowiada o pierwiastku zła, który jest w każdym z nas. Nawet w dzieciach! "Władca much" pokazuje mechanizm reżimu totalitarnego. Jest to widoczne
dogłębnie wtedy, gdy żądza władzy popycha te małe, wydawać by się mogło
niewinne istoty – DZIECI! - do tego by ze sobą walczyć, by się bezwzględnie
zwalczać aż poleje się krew! Brak hamulców, zaciętość i zawziętość to dobre
słowa określające małych chłopców. Ten kontrast pomiędzy istotą dziecka, a
wyrządzanymi przez nie okrucieństwami, jest przerażający. Golding pokazuje, że
zło jest niejako wpisane w naturę człowieka. Jest to jednak oczywiście taka
część natury, którą powinniśmy okiełznać i trzymać w ryzach.
"Władca much" to powieść, która
nie spowodowała, że nie mogłam się od niej oderwać. Temat ciekawy, ale gdyby
nie wciągający początek i trzymający w napięciu koniec, ocena byłaby niższa.
Ocena: 5/10
Em.
Sądzę, że jest to pozycja którą trzeba przeczytać, chociaż przyznam się ja jeszcze po nią nie sięgnęłam, muszę się sama przekonać czy jednak nie jest tak wciągająca jak wszyscy piszą.
OdpowiedzUsuń