Tytuł: "Szczęście w cichą noc"
Autor: Anna Ficner-OgonowskaWydawnictwo: Znak
Data wydania: 4 listopada 2013
Liczba stron: 176
Oprawa: twarda
ISBN: 9788324027934
Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl
W jednym z konkursów wygrałam książkę Anny
Ficner-Ogonowskiej "Szczęście w cichą noc". Znalazłam tę pozycję w pierwszej 10
najlepiej sprzedających się książek w Empiku w ubiegłym roku, więc pomyślałam,
że to będzie wartościowa pozycja. Rozczarowałam się.
Książka opowiada o
przygotowaniach do Świąt Bożego Narodzenia, o krzątaninie, która towarzyszy
każdemu z nas, w mniejszym bądź większym stopniu, przed Świętami. Hanna, główna
bohaterka, pragnie spełnić marzenie swojej już nieżyjącej matki i zorganizować wspaniałą
Wigilię, podczas której przy stole zasiądzie cała rodzina. Kobieta chce spełnić
ten ważny czas z najbliższymi i cieszyć się ich obecnością. Przed tym wielkim
wydarzeniem postanawia rozliczyć się jednak z przeszłością, bo w jej życiu
stało się kiedyś coś, o czym nie może zapomnieć. I choć to nie Hania wyrządziła
komuś krzywdę, a poniekąd stała się ofiarą, ten koszmar nie daje jej spokoju.
Postanawia wyjaśnić sprawę z przeszłości, by odpowiednio duchowo przygotować
się na Święta Bożego Narodzenia, by przebaczyć winy i móc w pełni radować się
chwilą, która nadejdzie.
"Szczęście w cichą noc" to opowieść o przygotowaniach i
przeżywaniu Świąt, a także o wadze przebaczenia. Pomysł na książkę może i
dobry, ale sposób opisania w przeważającej części - niestety bardzo przyziemny.
Od tej pozycji oczekiwałam tego, że oprócz przedstawionej historii wywoła we
mnie refleksje, bo przecież świąteczny okres zawsze je wzbudza. Jeszcze raz
powtórzę, zawiodłam się.
Książka ma prawie 180 stron. Format tej pozycji jest mniejszy od zwykłego zeszytu. Dodatkowo czcionka jest dość duża. To wszystko oprócz treści, której akcja się rozmywa, sprawiło, że miałam pewne wątpliwości. Miałam wrażenie, że autorka walczyła o powstanie książki pod presją czasu, albo być może, co gorsza, z brakiem pomysłu na realizację powieści. Postawiła na temat związany ze świętami, który jak mogło się wydawać zawsze zainteresuje, o którym ludzie będą chcieli czytać, jakkolwiek się go nie przedstawi, ale jak widać to nie zawsze jednak popłaca, bo temat jest wspaniały i do przedstawienia na wiele sposobów, ale trzeba jednak mieć jakiś pomysł.
Oprócz tego, o czym wspomniałam
ostatnie 30 stron to przepisy kulinarne na świąteczne potrawy. Powiem szczerze
– gdybym chciała coś ugotować to kupiłabym sobie książkę kucharską! Moim
zdaniem zamieszczanie przepisów – w takiej ilości! – w powieści to wielka
przesada.
Podsumowując spodziewałam się
wielkiej uczty, a dostałam wigilijny barszcz bez uszek, porcję grochu lecz
niestety bez kapusty, karpia nie w galarecie i kilka pierogów bez spodziewanych grzybów. W dwóch słowach – wieje pustką.
Ocena: 3/10
Em.
Em.
Lubię Twoje negatywne recenzje ;)
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka była zachwycona, chociaż sam nie wiem czemu. Cóż, bezguście z niej :D
Może czytała inne książki tej autorki, bo aż trudno mi uwierzyć, że tę? Podobno inne są dużo lepsze! :)
UsuńNie czytałam, ale też nie zamierzam po nią sięgać. Zaczęłam czytać kiedyś "Alibi na szczęście" i w ogóle styl pisania tej autorki mnie nie przekonuje. Była to moja jedna z nielicznych książek, której nie skończyłam czytać :)
OdpowiedzUsuńKsiążka nie wydaje się być przekonująca, szczególnie po Twojej recenzji, więc póki co spasuję i nie sięgnę po nią.
OdpowiedzUsuń