Tytuł: "Moje życie z Mozartem"
Autor: Éric-Emmanuel Schmitt
Tytuł oryginału:
"Ma vie avec Mozart"
Tłumaczenie: Jan Maria KłoczowskiWydawnictwo: Znak
Data wydania: 2008
Liczba stron: 124
Oprawa: twarda
ISBN: 9788324009855
Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl
„Moje życie z Mozartem” Erica Emmanuela Schmitta to
książka, która reklamowana jest jako najbardziej osobista
pozycja w twórczości tego francuskiego pisarza. Chciałam więc poznać jej treść i dowiedzieć się czegoś nowego o autorze, którego książki
zawsze zmuszały mnie do refleksji. Jak było tym razem?
Wiek nastoletni to okres buntu, ale również pierwszych
rozczarowań. Eric Emmanuel Schmitt nie był dzieckiem wyjątkowym. Dręczyły go niedające spokoju myśli. Paradoksalnie już wtedy, gdy
jego życie dopiero się zaczynało, jako piętnastolatek chciał popełnić samobójstwo.
Nie widział sensu życia. Dochodził do choć prawdziwych, to zbyt pesymistycznych jak na dziecko wniosków:
„Skoro maszerujemy
ku śmierci, to własnymi krokami kopiemy sobie grób".
Zrządzenie losu sprawiło, że jego życie w jednej chwili
drastycznie się zmieniło. Nagle zrozumiał jak ważna jest muzyka w jego życiu, a konkretnie jak ważna jest dla niego twórczość Mozarta, która
pozwoliła młodemu pisarzowi zaczerpnąć drugi oddech. Nuty układające się w
melodie dały mu także ukojenie po śmierci ukochanej. To muzyka
wielokrotnie zmieniała nastawienie Schmitta. Pomagała wyjść z psychicznego dołka.
„Moje życie z Mozartem” to również hołd złożony muzykowi, pochwała austriackiego wirtuoza „nauczyciela złożoności”,
którego prostotę, a jednocześnie kunszt i mistrzostwo dostrzega pisarz. Schmitt analizuje etapy twórczości artysty, a także opisuje muzykę, w taki sposób, że
można ją usłyszeć.
Mam wrażenie, że niepotrzebnie i w nachalny sposób w tej
książce wieje patetyzmem. Czuję, że Schmitt nadmuchał namiastkę do rozmiarów
wielkiej teorii, idei. Wiąże doświadczenia muzyczne z doświadczeniami
mistycznymi, a także okrasza myśli, w mojej ocenie, sztucznymi i irytującymi
kwestiami, które przypominają wpisy do pamiętników:
„Byłeś mi tajemnicą, a potem talizmanem; wierzę, że
będziesz moim spotkaniem”
lub też
„Do dzisiaj byłem sierotą po Tobie, mój
starszy bracie, mój przewodniku, mój mistrzu. I oto z sieroty przeistaczam się
w ojca, dojrzalszego niż Ty... Ojca martwego dziecka. Ty będziesz coraz
młodszy, podczas gdy ja będę się starzał”.
Zawiodłam się. „Moje życie z Mozartem” to pierwsza książka
Schmitta, która do mnie nie przemawia. Nie wierzę w jej treść - w to, że muzyka może uratować od samobójstwa, że może
ukoić ból po śmierci ukochanej osoby. Muzyka jest ważna, ale nie ma
nieziemskich mocy. Takie podejście wydawało mi się przerysowane.
Forma przyciąga uwagę Czytelnika – Schmitt zwraca
się do muzyka bezpośrednio w listach, które składają się na książkę. Często
kończy je słowami „do usłyszenia”. Ja z kolei, jako wierna fanka twórczości Schmitta, mogę
mu powiedzieć „do przeczytania”, a „Moje życie z Mozartem” uznać za gorszą pozycję.
Ocena: 3/10
Em.
Uwielbiam twórczość Schmitta. Tej książki jeszcze nie czytałam, ale widzę, że lepiej jej unikać :)
OdpowiedzUsuń