poniedziałek, 31 marca 2014

Cykl muzyczny #3

 źródło obrazka: http://zs1goworowo.pl/

Piosenka miesiąca -Artur Rojek "Beksa"
Gdy Artur Rojek odchodził z Myslovitz myślałam, że to błąd. Wydawało mi się, że zespół tworzy idealne zestawienie. Obawiałam się, czy Rojkowi uda się stworzyć coś naprawdę dobrego. Moje wątpliwości były niepotrzebne. Artur Rojek powraca z "Beksą" w świetnej formie! Opłacało się czekać!


Odkrycie miesiąca - Bracia "Moja przystań"
Jestem wielką fanką zespołu Bracia. Podoba mi się nie tylko wyjątkowy i bardzo charakterystyczny głos Piotra Cugowskiego, ale również muzyka i teksty utworów. To jest jeden z niewielu zespołów, którego wszystkie piosenki lubię. Utwór "Moja przystań" pochodzi z najnowszej płyty Braci, której premiera odbędzie się 14 maja 2014 roku. Już nie mogę się doczekać!


Rozczarowanie - Katy Perry "Dark horse"
Czasami mam wrażenie, że piosenkarze muszą coś wydać. Nie ważne, czy jest to dobre, dopracowane, czy nie, ale muszą coś wypuścić na rynek. Takie mam odczucia słuchając piosenki Katy Perry "Dark horse". Mam wrażenie, że ten kawałek powstał choć nie powinnien, przynajmniej w takiej formie. Teledysk również mnie nie przekonuje.


Powrót do dawnych lat - Scorpions "Still loving you"
Zespół Scorpions to dla mnie klasa sama w sobie. Większość ich piosenek znajduje się na mojej playliście. "Still loving you" to jeden z tych utworów, który wywołuje duże emocje i angażuje słuchacza. To mi się podoba! W tym miesiącu przesłuchałam"Still loving you" niekończącą się ilość razy na ciągłym zapętleniu.


Wspomnienie Artystów - Kayah i Bregović "Nie ma, nie ma ciebie"
W tym roku mija 15 lat od momentu, w którym została wydana świetna płyta "Kayah i Bregovic" z mnóstwem przebojów. Jednym z piękniejszych i mam wrażenie trochę niedocenianych jest "Nie ma, nie ma ciebie". Na wspomnianej płycie pojawiły się również "Śpij kochanie, śpij" czy "Prawy do lewego".


A Wy, czego słuchaliście w marcu?

Em.

wtorek, 25 marca 2014

wtorek, 18 marca 2014

"Potęga marzeń"


Autor:
Tytuł oryginału: "Her Daughter's Dream" 
Tłumaczenie: Grażyna Kożusznik
Wydawnictwo: Szaron
Data wydania: 2013

Liczba stron: 530
Oprawa: miękka

ISBN: 978-83-63271-12-1
Źródło okładki: www.lubimyczytac.pl


"Potęga marzeń" to druga część sagi rodzinnej napisanej przez Francine Rivers. Autorka opowiada o relacjach międzyludzkich, skupiając szczególnie uwagę na więzach, które łączą kobiety – matki z córkami, babcie z wnuczkami. Nie czytałam pierwszego tomu tej serii pt. "Potęga miłości", a bez żadnych problemów czy mnożących się niejasności, zostałam wciągnięta w opisywaną historię.

Kiedy Hildemara przechodzi okres kwarantanny po przebytej gruźlicy, jej matka Marta przeprowadza się do domu córki, by pomóc w prowadzeniu domu i opiece nad dziećmi. Carolyn – córka Hildie nawiązuje wtedy mocną i nierozerwalną relację z babcią. Dla dziewczynki babcia jest całym światem, jest niczym matka – opiekuje się nią, poświęca swój czas, pokazuje świat. Wielka zażyłość, która połączyła dziewczynkę z Martą wywoła wiele konfliktów i nieporozumień. Hildemara ma za złe matce, że ją zastępuje, że zajmuje jej miejsce w domu, że odgrywa jej rolę. Marta nie widzi problemu w całej sytuacji, bo przecież to właśnie jej córka poprosiła ją o pomoc.
Każdego jestem w stanie zrozumieć – matkę, która nie uczestniczy w życiu córki, która ma świadomość, że przez niemoc fizyczną staje się kimś obcym dla swojego dziecka. Rozumiem także postawę babci, która poświęciła swoje dotychczasowe życie, by pomóc córce w potrzebie, a czuje się niedoceniana, a nawet odpychana

Kiedy Hildemara wraca do pracy, babcia Marta wyjeżdża. Carolyn początkowo nie umie się pogodzić z tą stratą. To z babcią jeździła na wycieczki, odwiedzała rodzinę. Dziewczynka nie rozumie, dlaczego tym razem nie może spakować swojej małej walizki i wyjechać z babcią, tak jak było to dotychczas.

Carolyn razem ze starszym bratem – Charliem dorastają w samotności. Podczas nieobecności pracujących rodziców sami muszą organizować sobie czas. Charlie zamiast opiekować się młodszą siostrą, woli bawić się z kolegami. Nieuwaga rodziców doprowadzi do tragedii. Dziewczynka przez swoją naiwność zostanie skrzywdzona, co będzie miało wpływ na całe jej dalsze życie.

Carolyn z upływem lat dojrzewa. Zaczyna studiować. Zmienia się pod wpływem nowego towarzystwa. Gdy dowiaduje się o rodzinnej tragedii nie wraca do domu, by spędzić ten trudny czas z najbliższymi, ale zatraca się, stacza. Alkohol, narkotyki, przygodny seks to słowa, które opisują tamtejsze życie dziewczyny. Wydawać by się mogło, że Carolyn nie potrzebuje niczego więcej. Jest zadowolona z życia, które prowadzi, a przecież jest już tak nisko, że niżej nie może upaść.

W tamtym czasie dziewczyna spotyka na swojej drodze Boga i pomocnych ludzi, którzy wskazują jej właściwy kierunek. Carolyn postanawia wrócić do rodziny po długim okresie nie dawania znaku życia. Wraca nie sama. Jest w ciąży.

Gdy Carolyn urodziła córeczkę May Flower Dawn, babcia Hildemara opiekuje się nowonarodzonym dzieckiem jak własnym. Carolyn czuje się odrzucona, jak przed laty Hildie, a bariera między nią, a jej córką Dawn z biegiem lat rośnie. Carolyn nie ma czasu dla dziecka – pracuje, studiuje, a gdy ma wolną chwilę i pragnie kontaktu z córeczką okazuje się, że Hildie zrobiła już wszystko, czego dziewczynka potrzebowała. Dodatkowo, gdy Dawn ma kilka lat pragnie kontaktu tylko z babcią, a nie z matką. Jak widać – historia lubi się powtarzać.

Gdy Dawn dorośnie zrozumie jak bardzo przeszłość wpływa na teraźniejszość, na obecne relacje między jej matką a babcią. Będzie próbowała uniknąć popełnianych błędów. Zrobi wszystko nie tylko, by zmienić zdarzeń bieg, ale również by połączyć to, co zostało oddzielone.

Francine Rivers poświęca w książce wiele miejsca Bogu i temu jak istotną rolę pełni wiara w życiu człowieka. O ile łatwiejsze jest życie, gdy wierzy się, że jest ktoś, kto czuwa i myśli o nas. Obecność Boga jest bardzo istotna i ma kolosalny wpływ na nasze życie.
„Boże, obdarz mnie łagodnością, by akceptować rzeczy, których nie mogę zmienić, odwagą, by zmieniać to, co mogę zmienić i mądrością, abym umiała je rozróżniać. Niech się dzieje Twoja wola, nie moja, Panie”.
Choć istotną rolę w życiu Marty, Hildemary, Carolyn, czy Dawn pełnią ich mężczyźni, autorka poświęciła im niewielką część swojej powieści. Istotę książki stanowią losy kobiet i wynikające z ich relacji problemy.

"Potęga marzeń" to przejmująca książka o nieporozumieniach pokoleń, o trudnych relacjach międzyludzkich, o problemach, które nawarstwiają się i jak podkreśla autorka wielokrotnie budują niewidzialny, ale odczuwalny mur między ludźmi. Rivers z łam swojej książki namawia, by wykonać pewnego rodzaju wysiłek i chociaż spróbować nad taką barierą zbudować most, bo zawsze istnieją szanse, by coś naprawić. Nigdy nie jest za późno.

"Potęga marzeń" to książka, którą mogę polecić bez chwili zawahania. Łzy, uśmiech, a nawet szczery śmiech, współczucie i żal pojawiają się, gdy poznajemy losy opisywanej rodziny. Każda strona odkrywa przed Czytelnikiem inne emocje, a cała książka zapewnia ich pełny wachlarz.

Ocena: 8/10

 Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi: 

Em. 

piątek, 14 marca 2014

Spóźniony konkurs urodzinowy!

źródło obrazka: www.google.pl

1 lutego 2014 roku Wydeptuję Własne Ścieżki obchodziło pierwsze urodziny! Z tej okazji mam dla Was książkę Marka Krajewskiego "W otchłani mroku", którą możecie wygrać w spóźnionym konkursie urodzinowym.

Zasady konkursu są proste. Musicie odpowiedzieć na pytanie: "Gdzie prowadzą Wasze ścieżki?". Nie wprowadzam ograniczeń formy (może to być zdjęcie, tekst), ani limitu znaków. Liczę na Waszą kreatywność! :)

Oczywiście miło by mi było gdybyście zostali obserwatorami Wydeptuję Własne Ścieżki i polubili fanpage WWŚ na facebook, ale nie jest to konieczne.

Zgłoszenia przesyłajcie na maila bythewayyy7@gmail.com lub zostawiajcie pod tym postem w komentarzach.

Spośród wszystkich Waszych zgłoszeń, a mam nadzieję, że będzie ich dużo, wybiorę osobę, która wygra książkę "W otchłani mroku" Marka Krajewskiego. Od momentu ogłoszenia wyników wygrany Szczęśliwiec ma 7 dni na przesłanie mi swojego adresu, na który mam wysłać książkę. W innym przypadku wybiorę kolejnego zwycięzcę.

źródło obrazka: www.znak.com.pl

Macie mnóstwo czasu! Na Wasze zgłoszenia czekam do 22 kwietnia (włącznie)! Wyniki ogłoszę do 30.04.2014 roku. 

Powodzenia! :)

Em.

środa, 12 marca 2014

niedziela, 9 marca 2014

Wywiad z Krzysztofem Spadło!

źródło obrazka: www.google.pl

Krzysztof Spadło to autor książki "Marzyciele i pokutnicy", w której świat realny przeplata się z fantastycznym. We wrześniu ubiegłego roku pisarz wydał pierwszy tom powieści o Żabikowskim, więźniu skazanym na dożywocie: "Skazaniec. Na pohybel całemu światu!". Niedawno napisałam jej recenzję

Krzysztof Spadło udzielił mi wywiadu, w którym opowiedział w jaki sposób przygotowywał się do napisania najnowszej powieści, dlaczego jest to tak bogata gatunkowo książka oraz dlaczego i w jaki sposób dokonał czegoś niemożliwego! Ciekawi? Przeczytajcie! :)

Czytając „Skazańca” miałam wrażenie, że doskonale odzwierciedlił Pan realia więzienia. Zaczęłam powątpiewać, czy jest to tylko fikcja literacka. Czy w historię Żabikowskiego są wpisane losy prawdziwych ludzi?

Pisząc książkę przyświecała mi pewna idea, chciałem zaserwować odbiorcy wrażenia, które postawią znak zapytania - ile w tym fikcji a ile prawdy? Postać głównego bohatera, jego wewnętrzne rozterki i dylematy oraz zdarzenia i sytuacje które przeżywa, zrodziły się w mojej wyobraźni. Wszelkie podobieństwo do osób prawdziwych jest czysto przypadkowe. Natomiast miejsce akcji i odniesienie do wydarzeń historycznych miały nadać opowieści znamiona autentyczności.

Co Pana zainspirowało do zajęcia się tematyką poruszoną w „Skazańcu”?

Zawsze fascynowały mnie zamknięte środowiska typu więzienia, obozy czy też klasztory. To są miejsca, gdzie rodzą się inne hierarchie wartości, tam panują inne prawa i zasady. Osadzenie akcji powieści w więzieniu, daje mi jako autorowi, duże pole manewru. Mogę żonglować postaciami, wprowadzać nowe twarze, opowiadać o przekonaniach i powołać do życia plejadę barwnych osobowości.

Czy przygotowywał się Pan do pisania „Skazańca” w szczególny sposób? Czy rozmawiał Pan z więźniami? Czy szukał Pan wiadomości na temat panujących tam warunków, hierarchii? A może uczył się Pan na filmach i innych książkach?

Nie rozmawiałem ze skazanymi. Wszelkie informacje dotyczące nieformalnej specyfiki tego świata są mi znane jedynie z filmów, z literatury czy też luźnych wiadomości na jakie można natknąć się w internecie. Przygotowałem się natomiast od strony historycznej, zainteresowałem się tematem polskiego więziennictwa z okresu międzywojennego i zdobycie tej wiedzy po pierwsze, wcale nie było łatwe a po drugie, wciągnęło mnie jak przysłowiowa „czarna dziura”. Nawiązałem współpracę z kilkoma historykami, przewertowałem dziesiątki publikacji, zdobyłem archiwalne zdjęcia dotyczące wronieckiego więzienia (niektóre z nich zostały wykonane ponad sto lat temu!) jak również odwiedzałem wiarygodne serwisy i państwowe archiwa, które udostępniają swoje zbiory. Skorzystałem także z zasobów Centralnej Biblioteki Więziennictwa w Kaliszu.

Pana książka to połączenie kilku gatunków. Odnalazłam w niej elementy kryminału, ale również thrillera, historycznego dokumentu, romansu. Czy był to celowy zabieg? Czy od początku chciał Pan stworzyć tak bogatą gatunkowo powieść?

Prolog powieści napisałem dawno temu, to było jesienią 1997 roku. W pierwotnej wersji miała to być historia z pogranicza horroru i grozy, pełna nadprzyrodzonych zjawisk i niewytłumaczalnych zdarzeń. Nawet podjąłem kilka prób pisania opowieści w tym klimacie, ale nie byłem zadowolony z efektów. W końcu stwierdziłem, że to jeszcze nie jest ten czas i prolog „Skazańca” na długie lata trafił do przysłowiowej szuflady. Dwa lata temu doznałem nagle olśnienia i poczułem się tak, jakbym znalazł klucz do stworzenia opowieści uniwersalnej. Skoro historia „Skazańca” miała mówić o czyimś życiu, to musiała zawierać namiastkę każdego gatunku literackiego, wyłączając oczywiście szeroko pojętą fantastykę. Moim skromnym zdaniem, wielogatunkowość zdecydowanie jest atutem powieści a dla mnie stanowi nie lada wyzwanie.

Od kiedy zaczął Pan tworzyć? Od kiedy pisanie stało się dla Pana czymś poważnym, a nie tylko pasją?

Pierwsze próby literackie podjąłem dawno temu i zawsze traktowałem je poważnie. Niestety zajmowałem się wtedy również innymi rzeczami i nie mogłem bez reszty poświęcić się pisaniu. W końcu jednak dobrnąłem w swoim życiu do takiego etapu, że po prostu zająłem się tym na poważnie w każdym znaczeniu tego słowa.

Jakie są Pana pisarskie plany? Kiedy my, Czytelnicy, możemy spodziewać się drugiego tomu „Skazańca”? I czy będzie on ostatnim?

Hmm, plany pisarskie mam ambitne. II tom powieści będzie miał swoją premierę w tym roku ale teraz trudno mi jeszcze podać konkretną datę, bowiem nadal jestem w trakcie pisania. Powieść „Skazaniec” będzie miała kilka tomów. Osobiście część pierwszą uważam za łagodną i dość często na spotkaniach autorskich wyznaję, że jest ona napisana w romantycznym duchu. Zdradzę jedynie, że II tom powieści, której roboczy tytuł brzmi „Z bestią w sercu” jest brutalny a wartka akcja rozpoczyna się już od pierwszych stron i ma zaserwować czytelnikowi mocne wrażenia. W jednym z tomów planuję powrót do czasów młodości mojego bohatera i chciałbym napisać wzruszającą historię jego młodzieńczej miłości.

Dokonał Pan niemożliwego. Wszyscy bohaterowie „Skazańca” osadzeni są w więzieniu we Wronkach. Mimo tego, że trafili za kraty dopuszczając się nierzadko groźnych przestępstw, Czytelnik darzy ich sympatią. Jak to się mogło stać? Sama jestem zdziwiona. Zadaję sobie pytanie jak mogłam się z nimi skumplować?! ;)

Każdy kto przeczytał powieść ma dokładnie takie same wrażenia jak Pani. Bardzo mnie to cieszy, bowiem taki właśnie był mój zamiar. Cel został osiągnięty - czytelnik utożsamia się z bohaterem, kibicuje jego poczynaniom, trzyma za niego kciuki i co najważniejsze, chce wiedzieć co będzie dalej! Jeden z moich znajomych kupił audiobooka. Jest kierowcą ciężarówki i ze względu na charakter pracy nie ma czasu żeby siedzieć i czytać książki. Po dwóch dniach zadzwonił do mnie z trasy i powiedział - „słucham twojej powieści i mam wrażenie, że ci kolesie na spacerniaku to moi najlepsi kumple!”. Skoro czytelnicy czy też słuchacze tak właśnie odbierają mojego bohatera to wiem, że za pomocą słów udało mi się pokazać człowieka, jego uczucia, marzenia, nadzieje, wspomnienia. Jeżeli pojawiła się jakaś ciepła więź czy też nić sympatii rzeczywistego odbiorcy do fikcyjnej postaci Żabikowskiego, to jako autor jestem z tego naprawdę dumny.

Powiedział Pan kiedyś: "Jestem łowcą wrażeń i kolekcjonerem miłych wspomnień, któremu pisanie sprawia frajdę". W podziękowaniu za wspaniałą powieść, życzę Panu, by tak pozostało.

Dziękuję. Mam zamiar trzymać się tej dewizy.

Krzysztof Spadło to nie tylko świetny pisarz, ale również bardzo ciekawy człowiek. Czekam na powroty literackie.

Czy podobał Wam się wywiad? Jakie są Wasze wrażenia?

Em.

środa, 5 marca 2014

"Labirynt fauna"

źródło obrazka: www.filmweb.pl

"Labirynt fauna"

Tytuł oryginalny: "
El laberinto del fauno"
Gatunek: fantasy, dramat
Kraj produkcji: Hiszpania, Meksyk, Stany Zjednoczone
Data premiery na świecie: 27 maja 2006
Data premiery w Polsce: 30 marca 2007
Czas trwania: 118 minut
Reżyseria: Guillermo del Toro
Scenariusz: Guillermo del Toro
Główne role: Ivana Baquero, Doug Jones, Sergi López, Ariadna Gil, Maribel Verdú
Muzyka: Javier Navarrete
Zdjęcia: Guillermo Navarro
Scenografia: Eugenio Caballero
Produkcja: Alfonso Cuarón, Guillermo del Toro
Budżet: 17 mln USD

 źródło obrazka: www.filmweb.pl

"Labirynt fauna" to film ukazujący moc wyobraźni. Granica między światem rzeczywistym, a fantastycznym, wymyślonym zaciera się. Ucieczka w lepszy od prawdziwego świat, pozwala przeżyć najtrudniejsze czasy, oderwać się od otaczających problemów.

 źródło obrazka: www.filmweb.pl

Akcja filmu rozgrywa się w 1944 roku, po wojnie domowej w Hiszpanii, którą zwyciężyli frankiści. Jedenastoletnia Ofelia (Ivana Baquero) razem z ciężarną matką (Ariadna Gil) wprowadzają się do ojczyma dziewczynki - kapitana Vidala (Sergi López). Relacje w tej rodzinie są trudne. Ofelia liczy na swoją matkę, ale ta jest całkowicie podporządkowana bezkompromisowemu mężowi, który nie przebierając w środkach, nieustannie walczy z republikańskimi partyzantami.

 źródło obrazka: www.filmweb.pl

Dla Ofelii życie w nowym otoczeniu jest trudne. Dziewczynka szuka dla siebie miejsca, w którym mogłaby robić to, na co ma ochotę. Wtedy też odkrywa w ogrodzie labirynt, który prowadzi ją do całkowicie bajkowego świata, w którym spotyka fauna i inne nieziemskie stwory. To właśnie w tym miejscu spotykają ją różne przygody. To właśnie ten świat, choć w pewnym stopniu niebezpieczny i groźny, pomoże jej zapomnieć o codziennych walkach toczących się tuż za oknem.

źródło obrazka: www.filmweb.pl

Jednak obecność tych nadprzyrodzanych sił nie powinna zmylić odbiorcy. "Labirynt fauna" to nie jest film odpowiedni dla dzieci. Krwawe pojedynki między partyzantami, a frankistami, tortury, czyhające niebezpieczeństwa, czy też intrygi i towarzyszące uczucie niepewności tylko potwierdzają postawioną przeze mnie tezę.

źródło obrazka: www.filmweb.pl

Szczerze mówiąc najbardziej ciekawił mnie w tym filmie aspekt historyczny i związane z nim zjawiska - starcia między dwoma grupami, knucie, spiskowanie. Postać doktora Ferreiro (Álex Angulo) oraz opiekunki Ofelii, służącej Vidala - Mercedes (Maribel Verdú) zasługują na szczególne wyróżnienie.

źródło obrazka: labirynt-fauna.film.studentnews.pl

Postać fauna podczas oglądania filmu była dla mnie wielkim znakiem zapytania. Nie wiedziałam, czy jest to dobry, czy zły charakter. Z jednej strony pomaga Ofelii, podpowiada jej, z drugiej jednak, w pewnych sytuacjach, pokazuje swoje mroczne oblicze. Jakie tak naprawdę ma nastawienie do odwiedzającej go dziewczynki? Twórcy filmu dają widzowi różne sygnały. To ciekawy zabieg.

Plusem filmu jest jego zakończenie. To odbiorca sam musi dokonać ostatecznego rozrachunku – czy ta historia wydarzyła się naprawdę, a może jest tylko wykreowana w wyobraźni małego dziecka, szukającego schronienia w innym świecie?

źródło obrazka: www.teleman.pl

"Labirynt fauna" to hojnie nagradzany film. Zdobył trzy Oskary za scenografię, za zdjęcia oraz za charakteryzację. Otrzymał również trzy nagrody BAFTA. Zwyciężył na Międzynarodowym festiwalu filmowym w Porto. Jednak na mnie nie zrobił aż tak wielkiego wrażenia. Dla mnie jest to częściowa kopia filmu "Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa" w znacznie słabszym, mniej wciągającym wydaniu.

Ocena: 5/10

Em.

niedziela, 2 marca 2014

Maksym Gorki #19

 źródło obrazka: www.tapetus.pl

"Kobieta nie może nie rozumieć muzyki, zwłaszcza jeśli jej smutno".

Maksym Gorki "Matka"